CHAPTER THIRTEEN
Umiesz liczyć, licz na siebie.

"Honestly speaking, I think I’ve always had some days 
when I want to run away." ~ T.O.P


     Ciągnąłem za sobą walizkę do samochodu, kiwając głową do „Run” w wykonaniu Epik High. Miałem niemiłe wrażenie, że tekst jest adekwatny do moich aktualnych życiowych doświadczeń, ale ilekroć przyciągałem do siebie tą myśl, szybko zwracałem uwagę na linię melodyczną, ażeby całkowicie wyzbyć się z głowy treści piosenki. Wręcz obrzydzało mnie to irracjonalne odczucie, przez co w roztargnieniu sam, wyręczając szofera, zapakowałem swoją walizkę do bagażnika samochodu, co zostało pokwitowane wyrazem zdumienia na twarzy Youngbae.
    Piętnaście minut później, czyli tuż po tym, jak Seungri w końcu w panice odnalazł swoją pluszową pandę skrytą pod poduszką w jego sypialni, ruszyliśmy samochodem w kierunku lotniska Incheon, a nieodłącznie od paru dni towarzyszyła nam martwa cisza, jeśli nie liczyć Daesung'a, który nie posiadał zdalnie sterowanego systemu zachowania ciszy. Siedziałem spokojnie z prawej strony z twarzą zwróconą w kierunku okna i wyrażającą względne zainteresowanie krajobrazem za oknem, chociaż znałem te ulice na pamięć. Pod naporem przytłaczającej, gęstej atmosfery Dae również stłumił w sobie wszelkie charakterystyczne dla jego osoby dźwięki i w kompletnej ciszy przeglądał zawartość telefonu. Taeyang niespokojnie biegał oczami od jednego do drugiego, analizując całą sytuację z kolei wciśnięty pomiędzy nich Seungri wsparł potylicę o zagłówek i bezcelowo obserwował powierzchnię ponad jego głową.. Przymusiłem się do tego, żeby odwrócić głowę oraz zerknąć na Jiyong'a, który z przymrużonymi oczami wpatrywał się w bliżej nieokreślony punkt. Poza nami w samochodzie była również Jasmine, która zajmowała miejsce pasażera tuż obok kierowcy z racji tego, iż była przedstawicielką płci pięknej, a także była mniej narażona na atak wyjątkowo wścibskich paparazzi.
    Zdałem sobie sprawę jak bardzo toksyczne otoczenie miałem tuż w zasięgu ręki, a właściwie stanowiłem jego znaczącą część. Próbowałem sięgnąć pamięcią do okresu w naszym życiu, kiedy wszystko co robiliśmy było beztroską, a sława jedynie nieistotną błahostką, zabawą w „bycie lepszym”. Z czasem przeobraziło się to w sceniczną walkę na śmierć i życie, właściwie walkę na pokaz, w czego efekcie nasza determinacja oraz chorobliwe ambicje zaczęły nakładać się na potęgę wiążących nas więzi przyjaźni. Bałem się to utracić, a jednocześnie odczuwałem dyskomfort. Może gdyby wszystko potoczyło się inaczej, pozostałym byłoby prościej? Próbowałem w czysto teoretyczny sposób drogą przypuszczeń i kalkulacji poświęcić swoją osobę na rzecz sytuacji, ale szybko doszedłem do nadzwyczaj oczywistego wniosku.
    Byłem egoistą. I nie miałem bladego pojęcia czy byłbym w stanie poświęcić wszystko co miałem dla osób obecnych w tym samochodzie. W tym oto momencie pojąłem znaczenie pytań, które zawczasu zadała mi Jasmine.
   Byłem głupi. I wiedziałem, że tamto pytanie, które zawczasu przede mną postawiła, kryło w sobie autentyczną prawdę, z którą długi czas nie chciałem się zmierzyć. Albo raczej nie potrafiłem.
   Byłem marionetką. Powinienem być autorytetem, a nie powodem do żartów. Jakie piękno i mądrość godną najstarszego mogły się we mnie kryć, jeśli nie potrafiłem znaleźć chociażby jednego rozwiązania problemów, które szargały dobre imię naszego zespołu?
    Wciąż jednak brakowało mi odpowiedzi na ostatnie pytanie. Doszukiwałem się sensu, ale równie dobrze mogłem poświęcić ten czas na piłowanie paznokci. Ilekroć starałem się postawić w takiej sytuacji, wracałem do punktu wyjścia. Totalna pustka. I to mnie przerażało, bo to trzecie pytanie zaliczało się do kategorii „czysto retorycznych”, a mimo to szukałem rozsądnego, racjonalnego rozwiązania. Nieustannie błądziłem.
     Bałem się samego siebie.

*

    Był luty, minusowa temperatura oraz my - zziębnięci przybysze z odległego wschodu z przeczuciem, że nie był to kapitalny pomysł, momentami wręcz pozbawiony wcześniej wyraźniej określonego celu. Perspektywa tego, że następnego dnia mieliśmy kręcić teledysk w plenerze napawała nas co najmniej dziwnym poczuciem niesprawiedliwości tego świata, ale taka przecież była koncepcja. Nasza własna.
   - Tabi, dość tego! Wyłaź! - Taeyang pomstował mnie przez zamknięte drzwi łazienki, a jego głos był stłumiony przez ręcznik, którym właśnie niespiesznie wycierałem włosy.
Naprawdę, to stawało się irytujące. Dlaczego to zawsze ja musiałem być wyganiany z łazienki pod zarzutem zbyt długiego marnotrawienia ich czasu na czekanie w związku z czym oni musieli brać prysznic razem?
- Seungri wygląda jakby miał ci zaraz przemeblować twarz, dlatego proszę, otwórz. Nie żartuję. Wszyscy czekamy, żeby się umyć, a dostaliśmy tylko jeden pokój hotelowy, co naturalnie sprowadza się do tego, że mamy jedną łazienkę - lamentował SOL, podczas gdy ja spokojnie poprawiałem mokrą grzywkę w lustrze.
Przeanalizowałem, że miętowy w odcieniu niebieskiego kolor moich włosów nieco zbladł, ale nie martwiłem się tym, bo w okolicach godziny piątej rano mieliśmy przejść kolejny zabieg mający na celu przygotowanie do kręcenia teledysku. Westchnąłem zrezygnowany i przewróciłem zirytowany oczami, ale jednak zdecydowałem się udostępnić im łazienkę. Otworzyłem drzwi przed Taeyang'iem, jednakże... poza nim nie czatował nikt inny, chociaż jeszcze chwilę temu miałem wrażenie, że słyszę ogólny gwar.
- A gdzie reszta? - zapytałem całkowicie zbity z pantałyku.
- V.I i Ji poszli porozmawiać z menadżerami oraz omówić jutrzejszy plan działania. Stwierdzili, że nie ma iść sensu razem, więc później nam wszystko wytłumaczą. Z kolei Daesung ogląda anime w telewizji. Właściwie mam wątpliwości czy już przypadkiem nie zasnął - odparł beztroskim głosem Taeyang, wychylając głowę zza framugi łazienki i uśmiechając się niewinnie, a zarazem przepraszająco. - Wybacz, że posłużyłem się Pandą. Naprawdę jestem wykończony, a ty...
- Nic już więcej nie mów - burknąłem i podniosłem rękę, żeby go uciszyć.
    Daesung w istocie zajmował całą powierzchnię kanapy przez co nie byłem w stanie się tam usadowić. Poprawiłem poły szlafroka, jeszcze szczelniej owijając go wokół swojego ciała i zasiadłem na ziemi, opierając się wygodnie o wspomniany mebel. Zerknąłem w bok, nieco do góry i spojrzałem wprost w pogrążone w głębokim śnie oblicze Dae. Uśmiechnąłem się łagodnie na widok jego klatki unoszącej się spokojnie w rytm nieco chrapliwego oddechu z powodu niefortunnej pozycji oraz pilota wysuwającego się z niedokładnie zaciśniętej dłoni, zwisającej bezwładnie tuż nad posadzką. Delikatnie wysunąłem urządzenie z bezwładnych palców; byłem pełen podziwu, że jeszcze nie spadło na ziemię. Odłożyłem pilot na rażący czernią stolik. Podparłem sprawnie jego łokieć i niespiesznym ruchem umiejscowiłem jego rękę w nieco bardziej dogodnej pozycji. Ledwo odwróciłem głowę w kierunku migającego ekranu, jego ramię ponownie wykrzywiło się w uprzednim kierunku. Sfrustrowany zmarszczyłem brwi i zabrałem się do poprawiania wcześniejszych dokonań, teraz już starając się o inne ułożenie. Nie wiem czy to złośliwość losu czy też kara boska, ale wkrótce podchodziłem do trzeciego sposobu. I czwartego. I piątego. W zasadzie dopóki nie zorientowałem się, że Daesung wykrzywia usta w swoim charakterystycznym, szerokim uśmiechu. W ułamku sekundy dotarło do mnie, że robił to specjalnie i najwyraźniej się ze mnie nabijał przez ten cały czas. Klepnąłem go w odwecie w odkryte przedramię, wydąłem buntowniczo dolną wargę i odwróciłem się w kierunku telewizora.
- Troskliwy hyung - zachichotał rozbawiony jasnowłosy i wsparł się o wcześniej maltretowaną rękę oraz uszczypnął mnie w zaczerwieniony z zawstydzenia płatek ucha. - Miło było coś takiego zobaczyć. Ostatnio mało w tobie czułości.
- Aish! - syknąłem z niemal namacalną irytacją i zamachnąłem się, odpychając jego rękę, na co on jeszcze bardziej drżał od tłumionego śmiechu. - Nie pogrywaj tak sobie ze mną, Daesung-ah. Może to się dla ciebie źle skończyć.
- Jej, ile w tobie agresji! - poruszył się Dae i w teatralny sposób przytknął rękę do rozdziawionych ust w akompaniamencie rzekomo przerażonego oblicza.
- Naprawdę, jesteś niesamowicie zabawny... - burknąłem sarkastycznie z urazą i zwijałem się do szybkiego opuszczenia tego miejsca, jednak D-Lite uczepił się kurczowo mojego ramienia.
- Oj, hyung~! - zajęczał zdesperowany chłopak. - Tylko żartowałem... Co się stało z twoim humorem? Zawsze byłeś właśnie tą osobą, z którą można było nabijać się z najbardziej niedorzecznej sprawy - przywdział minę zbitego szczeniaczka, ale nie dałem się zwieść.
   Zasadniczo to zadał całkiem rozważne pytanie. Ostatnimi czasy coraz mniej czasu poświęcałem naigrywaniu się z prozaizmów życia. W ogóle przestałem przywiązywać wagę do uśmiechu i korzystałem z niego tylko w niezbędnych okolicznościach albo z czystego przypadku. Nie robiłem nic, żeby zatrzymać go na dłużej. Teraz dopiero docierało do mnie, że dla osoby z zewnątrz może to wyglądać jak brak zainteresowania tym, co się robi. Innymi słowy, Daesung pewnie dedukował, iż praca w zespole muzycznym przestała mnie pociągać. Albo też najzwyczajniej w świecie zatęsknił za naszymi wspólnymi niesfornymi żarcikami, którymi zwykliśmy raczyliśmy pozostałych.
- Mniejsza o to - machnąłem lekceważąco ręką, czując się wyjątkowo niezręcznie pod naporem przenikliwego spojrzenia przyjaciela; wolałem uniknąć niewygodnych pytań. - U Jasmine wszystko w porządku?
- Dlaczego pytasz? - zainteresował się natychmiastowo Dae i podwoił swoją czujność, z kolei ja wypuściłem buntowniczo powietrze z ust, samym gestem rozgarniając jeszcze wilgotną grzywkę.
- A co? To zabronione?
- Ostatnio strasznie dużo poświęcasz jej uwagi, hyung. A mi... znaczy nam... coraz mniej - Z każdym kolejnym słowem dramatycznie ściszał głos, jednakże nie robił tego naumyślnie, a wręcz z taką wrażliwością, że przez chwilę poczułem fizyczny ból spowodowany duszącym uciskiem żelaznej ręki w klatce piersiowej.
    Zabrakło mi czasu, a może nawet i słów. Nie potrafiłem odpowiedzieć na to krótkie, niepotrzebujące namacalnych dowodów wyznanie. W tym momencie nienawidziłem siebie za to, jak bierny potrafię być w obliczu cierpienia bliskich mi osób i jak niewyobrażalnie ślepy na krzywdę, jaką ja sam wyrządzałem. Nie inni, ale tylko i wyłącznie ja.
    Podniosłem głowę i wymusiłem niemrawy uśmiech, ale Daesung już najwidoczniej nie oczekiwał ode mnie nic ponad moje znaczące milczenie. Przeciągnął się z głośnym, dobitnym jękiem i krzyknął donośnie, kierując swoje słowa do osoby w łazience:
- Tae, pospiesz się! Dzisiaj nie bijemy rekordów Tabi'ego.
- To ty jeszcze się nie myłeś? - zapytał z niedowierzaniem Jiyong, stając u progu pokoju i przeczesując palcami włosy, z których chwilę wcześniej zsunął czerwoną czapkę.
Miał rumiane policzki, co mogło świadczyć, że przez dłuższy czas przebywał na dworze.
- Poszliśmy się przejść - dopowiedział GD w odpowiedzi na moje pytające spojrzenie.
- A gdzie jest Ri? - przekrzywiłem głowę i usiłowałem podpatrzeć czy przypadkiem nie został w przedpokoju, jednakże nie doszukałem się jego sylwetki nigdzie w zasięgu wzroku.
- Wróciłem szybciej, bo Seungri spotyka się z Jazz - Ji wzruszył beznamiętnie ramionami.
Tak jak miałem w zwyczaju zacząłem nerwowo, ale dyskretnie pocierać lewą dłonią nasadę prawej ręki, co nie umknęło spostrzegawczości małych, aczkolwiek bystrych oczu Daesung'a.
- Jakoś mało prawdopodobne, że troszczyłeś się o V.I. Zapewne chodziło ci o kogoś innego... Nietrudno się domyślić kogo, prawda? - dociekał złośliwie G-Dragon, chociaż doskonale znał odpowiedź na to pytanie.
    Nie wiedziałem jak się zachować i w jaki sposób odpowiedzieć na jego prowokację. Wydawało mi się, że ignorancja również jest w pewien sposób objawem tchórzostwa, ale w tej sytuacji zdawała się być najbardziej bezpieczna i ewentualnie możliwa.
- Tabi, wiesz doskonale, że nie jesteśmy ślepi. Jeśli mam być z tobą szczery, to nie działa tak, jak myślisz. To nie zniknie wraz z jutrzenką ani zachodem. Uczuć nie da się wymazać, Seunghyun... Wydaje mi się, że akurat ja wiem...
- Jiyong! - przerwał mu stanowczo z łagodnym ostrzeżeniem w głosie Taeyang, który akurat wyszedł z łazienki, na co Daesung dopasował się do jego ruchów i w przeciągu kilku sekund to on zniknął w czeluściach kafelkowanej bieli. - Wystarczy na dziś. Lepiej powiedz nam czego dowiedziałeś się od reżysera.
    Od tego momentu już tylko udawałem, że słucham.

*


     Rozmyślanie na niewiele się zdało, bo i tak nie znalazłem racjonalnego rozwiązania na gwałtowną reakcję Youngbae, kiedy Ji dopiero rozkręcał się w swoim dyplomatycznym sposobie przemawia do ludzi. Jedno było pewne i wyraźnie widoczne - Taeyang coś wiedział i miało to znaczący związek z rozmową, której byłem świadkiem incognito. W dodatku nie orientowałem się w tym, co działo się w czasie teraźniejszym, a konkretnie na planie teledysku, dlatego też zdałem się na improwizację oraz prostackie, bezmyślnie wytłumaczenie, że niekoniecznie dobrze mi się spało. Było to oczywiste kłamstwo, bo zasnąłem szybciej niż zdążyłem w pełni odczuć miękkość poduszki, ale wszyscy zaprzątali sobie głowę innymi sprawami, więc zostałem praktycznie zignorowany.
     Mroźne powietrze wprawiało w ruch drgający nasze szczęki i generalnie każdą komórkę naszego ciała, dlatego też nieustannie podskakiwaliśmy w miejscu, próbując w minimalnym stopniu zatrzymać zbawcze ciepło w ciele. Może i nie było tak tragicznie, skoro w przerwach robiliśmy porządne okrążenia w celu rozgrzania nieco mięśni oraz systemu ocieplania, ale mimo wszystko dość ciężko przychodziło nam pracowanie w takich warunkach, nawet jeśli nie były to temperatury krytycznie niskie, a raczej nieco wychylające się poniżej zero. Prawdę mówiąc, ja akurat nie miałem powodu, ażeby szczególnie zwracać na to uwagę, bo zawsze byłem szczelnie zasłonięty aż po samą szyję, a nawet brodę, gdyż gustowałem w golfach. Jiyong często żartował, że niebawem wepchną mnie przymusowo w kombinezon płetwonurka i kwestia nakładania kolejnych warstw będzie zamknięta.
     Stałem na uboczu, pocierałem gorliwie dłonie i obserwowałem jak kamerzysta omal nie zetknął się twarzą w twarz z podłożem przy pomocy względnie prostej powierzchni dachu na jednym z budynków przy Plymouth Street na Brooklynie, podążając ociężałym truchtem za GD oraz usiłując nakręcić go w biegu. Dołączył do mnie Taeyang i trącił łagodnie łokciem moje przedramię.
- Dlaczego tutaj sterczysz? Powinieneś się schować - Ruchem głowy wskazał na kierunek, z którego przyszedł, a pewnie tam właśnie znajdowała się reszta ekipy, całkowicie niepotrzebna do nakręcenia tej jednej sceny.
Chciałem powiedzieć, że wcale nie jest mi zimno, ale pełen politowania wzrok Tae obalił mój ruch oporu w rekordowym czasie. Pochyliłem pokornie głowę, ruszyłem do celu i w odniesieniu do reszty skali procentowej szansy na zmianę kierunku dotarłbym z pewnością na miejsce, gdyby nie widok V.I, który zasadniczo wlókł za sobą płochliwie rozglądającą się dookoła Jasmine. Łatwo wydedukować było co nastąpiło później.
    Podążałem za nimi, dryfując w bezszelestnej ciszy po klatce schodowej prowadzącej do bezpiecznego wyjścia z budynku. Uświadomiłem sobie, że nie tylko ja próbuję zachować nienaruszalną ciszę. Odczekałem chwilę i upewniłem się, że zrobiło się głucho po zamknięciu tylnych drzwi prowadzących na podwórze. Nie wiem do końca dlaczego to robiłem - przecież mogłem zostawić ich w spokoju. Jednak moje nogi, a tak właściwie przede wszystkim serce, które napędzało cały układ krążenia nie pozwoliło mi zawrócić. Z początku nie mogłem odszukać ich wzrokiem, wodząc oczami dookoła i napomykając na wszystko, co się rusza. Całkowicie straciłem kontakt ze światem zewnętrznym - nic innego się nie liczyło, tylko oni. I jeszcze nigdy nie pragnąłem tak bardzo kogoś odnaleźć. Nigdy mi tak nie zależało. Nigdy nie czułem tak zawrotnie szybko bijącego serca, które nagle jakby całkowicie zmieniło zdanie i usiłowało odwrócić bieg zdarzeń, coraz bardziej desperacko z każdym kolejnym stawianym przeze mnie krokiem. Tym razem władzę dzierżyła ambicja. Ambicja, żeby wtargnąć pomiędzy nich i nie dopuścić do...
   Do tego co właśnie miałem przed oczami. Tego, co wydawało mi się, że ma miejsce jedynie w koszmarnych snach bądź telenowelach. Tego, co uruchomiło całą orkiestrę żałosnych jęków w klatce piersiowej, gdzie głównym wokalem był odgłos łamanego serca.
   Tuż przed moimi oczami stała dwójka ludzi, nagle całkowicie mi obcych, odległych, nie mających nich wspólnego z moim dotychczasowym życiem. Stałem z boku i patrzyłem na to wszystko niczym wyprany z emocji przybysz z odległej przyszłości. On przyparł ją do pokrytej warstwą pyłu ściany, wtargnąwszy brutalnie do jej podatnych na takie bodźce ust. Ona z kolei oplotła ramiona wokół jego szyi i przyciągnęła mocno przylegając całą powierzchnią ciała do niego tak, jakby nie chciała uronić ani kropli tej chwili pełnej długo wyczekiwanego spełnienia.
    Więc to było to czysto niebieskie niebo, którego kawałek właśnie wyparował spod moich niestabilnych stóp. Stałem na krawędzi, ale powoli przestawało mnie obchodzi czy osunę się wprost w czarne niczym bezgwiezdna noc ramiona wyłaniające się z otchłani.

*

BOOM SHAKALAKA~!
Macie rozdział, bo dość duża przerwa była. 
Następny pewnie za dwa tygodnie albo coś w ten deseń. 
Przepraszam za jego jakość i błędy [nie było betowane], naprawdę. 
Zrobiłam nowy szablon - taki prościutki, przez jakiś czas tutaj pobędzie. 
Mam nadzieję, że miło spędziliście Sylwestra oraz Boże Narodzenie.
Żeby wam się dobrze żyło w 2013 roku, wejdźcie sobie TU.

Rozdział dedykowany PALLINIE, gdyż ją uwielbiam w każdym calu. <3

Tacos rule,

11 komentarzy:

  1. ta końcówka miała coś takiego bardzo życiowego i co nie co wspólnego z moim życiem.
    więc.
    rozdziqł jak zwykle świetny i co raz bardziej zastanawia mnie Taeyang i jego nie które zachowania. w sumie intryguje mnie. (tsaaaa,jakaś nowość, no nie? ;>).
    i kocham twoje opisy uczuć, no po prostu kocham! <3
    czekam na kolejny. ^^
    rudablondynka

    OdpowiedzUsuń
  2. Na początek powiem: DZIĘKUJE CI KOCHANIE ZA DEDYKACJĘ! SPRAWIŁAŚ, ŻE TEN DZIEŃ STAŁ SIĘ LEPSZY. NAPRAWDĘ DZIĘKUJĘ! <3
    Druga sprawa: Szablon boski! ale to już ci mówiłam! Kolory są idealne, zdjęcia śliczne i ogólnie wszystko prezentuje się perfecto!
    A teraz czytam.
    Ojej, widzę, że między nimi wciąż panuje ta dziwna, napięta atmosfera, którą można wręcz kroić nożem? Ech. Szkoda mi ich wszystkich. Byli zespołem, grupką dobrych przyjaciół, a teraz w ich wnętrzu znajdują się niewypowiedziane pretensje i żale. Wszystko się nagromadziło i mamy takie bagno. No.
    TOP jak zwykle ma bajzel w głowie, ale nic dziwnego. Co go wzięło, że robił sam sobie wyrzuty za to, że zachowuje się jak największy wariat w zespole? Nagle zaczyna pitolić, że jest najstarszy, bla, bla, bla.
    Hahahaha, piątka jełopów w jednym pokoju hotelowym? O ja pierdzielę, to musi być istna dżungla. Nie dziwię się, że TOP się pindrzył przed lustrem, sprawiając, że cała reszta miała na niego lekkiego wkurwa. Piąteczka mały złośliwcu! Zrobiłabym dokładnie to samo.
    Hahahaha nie mogłam z momentu kiedy Daesung robił sobie bekę z TOP`a. Lol, myślałam, że padnę jak jego ręka cały czas wracała do poprzedniego położenia. Hahahaha, boskie!
    Wszyscy dociskają TOP`a. Biedaczek, coś słabo mu wychodzi krycie się z uczuciami. Well.
    No nie wierzę! Jak ty wszystko lubisz rozpierdalać, co Whiss? No nie, kuźwa no nie. JAK MOGŁAŚ MU TO ZROBIĆ JASMINE?! Naprawdę chciałabym cię rozgryźć dziewczyno. Czego ty się boisz? O czym ty myślisz? Co ty sobie myślisz, że ranisz naszego TOP`a?! SERIOUSLY! Biedaczek! Omg, ale bym go teraz przytuliła...
    Ech, wiesz, ze cię zabiję, jeśli będziesz nam kazała znowu tak długo czekać na nowość! :c Ja chcę już wiedzieć co będzie dalej! chociaż i tak dałaś mi kilka spoilerów. Marnych, bo marnych, ale jednak. Przepraszam, że mój komentarz wyszedł taki beznadziejny. Uwielbiam cię za to opowiadanie i wiesz, że uważam, że jesteś niesamowicie utalentowana! <3
    Jeszcze raz dziękuję za dedykację i całuję!

    Greaseblow xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Yey jak ja długo na ten rozdział czekałam. A tu nagle wchodzę na gadu i powiadomienie. Co za szczęście mnie spotkało:D
    No, a więc. Po pierwsze, szablon przepiękny. Od razu wpadł mi w oko ^ ^ Taki niby prosty, ale taki piękny. Też bym tak chciała...
    Rozdział przecudny. Chociaż wciąż jest dla mnie zauważalna napięta atmosfera między członkami zespołu. Jestem ciekawa i czekam na wyjaśnienie rozmowy między G-Dragonem, a SoL'em z poprzedniego rozdziału...
    Mrrr mój Dae... :D Kocham go! Liczę na więcej wątków z nim. Ta sytuacja na kanapie mnie rozwaliła... Tabi jaki troskliwy. Muszę się przyznać, że ja też tak robiłam mojej koleżance, leżąc na jej łóżku, a gdy ona mnie przesuwała, ja wracałam na swoje miejsce... Tylko, że ona się nie zorientowała, że udaję... Mniejsza o to ^ ^
    Mam nadzieję, że na kolejny rozdział nie będziesz kazała nam tak długo czekać... Bo wtedy nie wytrzymam i ciekawe co się ze mną wtedy stanie... Jednak nie chcę tego sprawdzać. Dodawaj szybko.
    Dużo weny i spełnienia marzeń w nowym roku. :D ^ ^

    OdpowiedzUsuń
  4. coraz gorzej sie dzieje w zespole i aż boję sie pomyśleć, jak to wszystko sie zakończy. mam nadzieję, że sie ogarną WSZYSCY! bez wyjątku! kurczę, to chore, ale często tak sie dzieje w zespołach, że na początku jest super i w ogóle sielanka, a później następuje jakiś zgrzyt i wszystko sie nagle sypie. jak tak sobie o tym myślę teraz, to boybandy najczęściej sie rozpadają.. jakieś fatum czy co? -.- ale mniejsza z tym, z BB tak nie będzie, prawda? ^^ no a wracając do rozdziału, to tyle na niego czekałam, ale na szczęście był długi, więc mogłam sie nasycić :) ale jak mogłaś zakończyć w takim momencie?!
    przepraszam, że tak krótko i w sumie o niczym, ale niedawno z uczelni wróciłam i padam na twarz, a chciałam koniecznie dzisiaj skomentować, bo później pewnie bym zapomniała :c

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo boli mnie obserwowanie tego, jak pomiędzy naszymi Bangami jest coraz gorzej. Niegdyś przyjaciele, którzy byli w stanie stanąć za sobą murem. Obronić drugiego własną piersią. Wspólnie dążyli do celu. Do spełnienia marzeń. A teraz? Teraz nawet nie potrafią normalnie ze sobą porozmawiać. Albo się kłócą, albo zwalają winę jeden na drugiego. To przykre. Moje serce w ten sposób zostaje doszczętnie złamane na kilka mikroskopijnych kawałeczków. Mam nadzieję, że któregoś dnia zostanie posklejane z powrotem. Tak samo, jak Bangi nauczą się żyć w zgodzie.
    Zaraz, zaraz... czy ja dobrze zrozumiałam? Przez to, iż TOP siedzi długo w łazience, chłopcy nie raz biorą prysznic RAZEM? O, kurka blada... Hahaha moja wyobraźnia płata mi figle w tym momencie xD. Nieważne. Jestem porządnym obywatelem społecznym. Nie takie rzeczy mi w głowie (taa, jasne xD). Szczerze mówiąc nie dziwię się, że Tae posłużył się Pandą. W końcu - ile można siedzieć w łazience? Ja rozumiem, że TOP (mój lodowy Bóg seksu <3) jest czyścioszkiem, ale nawet ja siedzę maksymalnie 15 minut w toalecie. A różni nas płeć. Powinno być wręcz odwrotnie xD. Ponadto TOP się chyba nieco wkurzył na Tae. Rozluźnij pośladki, Seunghyun! :).
    Jakie to było słodkie, gdy TOP próbował ułożyć rękę Dae w położeniu, które byłoby dla niego najlepsze. Wyobraziłam sobie tę sytuację. Troskę TOP, uśmieszek Daesunga... Coś pięknego <3. Brakowało mi tylko szczerego uśmiechu Lodowego Boga. Muszę zgodzić się z D-Lite. Gdzie to poczucie humoru TOP, którym zarażał wszystkich dookoła? Gdzie ten beztroski chłopak, którego po prostu nie dało się nie kochać? Proszę, wróć! Bądź dawnym sobą. Nie zbywaj przyjaciół. Nie myśl tylko i wyłącznie o Jasmine. Skoro zdaje sobie sprawę z tego, że rani najbliższe mu osoby - dlaczego nie przestanie tego robić? Czy to takie trudne? Cholera, TOP! Ogarnij się! Masz przyjaciół, których w każdej chwili możesz stracić. Ba! Nie wiem, czy ktokolwiek inny tyle by wytrzymał, choć łączy ich zespół.
    Zastanawia mnie, dlaczego Jasmine i Seungri tak się ze sobą spotykają... Czy to jest jakaś nauczka/lekcja dla TOP, czy ta dziewczyna sama nie wie, którego z nich woli?
    Mnie samą ciekawi to, co chłopacy ukrywają przed TOP. Dlaczego Tae nie chciał, by GD dokończył to, co zaczął? O co w tym wszystkim chodzi? Mam ogromną nadzieję, że szybko to wyjaśnisz, bo zwariuję.
    Nie wierzę! Po prostu nie wierzę w to, co zobaczył TOP. W to, co zobaczyłam ja sama. Co za... Ugh! Brak mi słów po prostu! Jak ona mogła?! Tutaj wielce okazuje TOP zainteresowanie, a tu całuje się z Pandą! Bynajmniej nie wyglądało to tak, jakby chciała go odepchnąć! O, nie! Mam teraz ogromną ochotę wziąć piłę spalinową i przeciąć tę dwójkę na pół! Jak mogli?! TOP... biedny mój, TOP. Przecież teraz całkowicie się zagubi w swoich uczuciach. Dostał porządnego kopa w dupę, który jeszcze bardziej go podłamie. To jest takie niesprawiedliwe. Dlaczego ludzie, których kochamy zazwyczaj wbijają nam nóż w serce? Dlaczego to wszystko musi być takie niesprawiedliwe?! Umarłam w tym momencie. Cierpię razem z TOP. Żałuje, że nie mogę przejąć jego bólu na siebie, ale mimo wszystko wierzę, że sobie poradzi. Niech zapomni o Jasmine. Zasługuje na kogoś, kto da mu bezwarunkowe szczęście. Po tym, co się stało całkowicie skreśliłam Jasmine. Dla mnie ta dziewczyna po prostu nie istnieje. I tyle. Koniec.
    Rozdział jak zwykle fenomenalny. Wybacz mi zwlekanie z komentowaniem, ale ostatnio naprawdę oddaliłam się od internetu. Mam nadzieję, że zrozumiesz. Hwaiting, Sarangaheyo <3.

    OdpowiedzUsuń
  6. Z góry przepraszam za moją nieobecność, ale mam tyle nauki, że już nie wiem kim jestem i co to znaczy mieć czas dla siebie.
    Będę płakać. Poważnie. Przemiany, które zachodzą w TOPie są dla mnie bolesne. Nieopisane cierpienie sprawia mi patrzenie na to, co się z nim dzieje. Prawda jest jednak taka, że z drugiej strony bardzo Ci gratuluję. Zrobiłaś coś niesamowitego, pięknie opisałaś bój, który się nim toczy. Choć to smutne, w Twoim wykonaniu wręcz epickie.
    Za serce chwycił mnie szczególnie ostatni akapit, przeczytałam go chyba dziesięć razy na głos. Wyrafinowanie w słowach. Aż przytoczę: "Więc to było to czysto niebieskie niebo, którego kawałek właśnie wyparował spod moich niestabilnych stóp. Stałem na krawędzi, ale powoli przestawało mnie obchodzi czy osunę się wprost w czarne niczym bezgwiezdna noc ramiona wyłaniające się z otchłani." Choć opis pocałunku równie piękny, to owe opadanie, kruszenie się gdzieś wewnątrz zdecydowanie je przebija.
    Zakochałam się w tych kilku zdaniach. Istne arcydzieło językowe. Naprawdę.

    OdpowiedzUsuń
  7. Zapraszam na rozdział IV,
    zapach-jego-koszul

    Wszystkie zaległości nadrobię w czasie ferii.

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo intrygujace, pochlonelam caly blog w krotkim czasie. :)))

    Jesli masz czas i ochote, serdecznie zapraszam: jednospotkanie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Wiem że się nie rozpisze ale co tu pisać oprócz tego że CAŁY BLOG jest świetny :D ten wpis także <3
    chciałam przeprosic że nie komentowałam ale teraz bd się starać robić to częściej :D
    ps. zapraszam do czytania i może komentarzy na
    yaoidreams.blogspot.com <33

    OdpowiedzUsuń
  10. Puk, puk, jest tu ktoś jeszcze?
    Z tej strony Satanje, dwa i pół roku temu zawiesiłam bloga human-strain.blogspot.com... Teraz powróciłam z małym świątecznym rozdziałem. To nie jest wielki come back, ale kojarzę, że kiedyś czytałaś moje opowiadanie i pomyślałam, że dam znać, że jest coś nowego u mnie w razie, jakbyś się nudziła i miała ochotę poczytać coś mojego ;) Pozdrawiam cieplutko! <3

    OdpowiedzUsuń