BANGOWE ŚWIĘTA
czyli o tym i o tamtym, ale nie wiadomo o czym

SANTA SEUNGRI ma dla was wiadomość.
Mam nadzieję, że się podobała, hahaha.

Tym razem postanowiłam, że dam przedmowę, aby nie zepsuć zakończenia tego specjalnego oneshot'a dotyczącego świąt. Zapewne wielu z was zastanawia się jak święta wyglądają w Korei Południowej, skoro chrześcijaństwo nie jest zbyt rozpowszechnione we wschodnich rejonach. Tak się złożyło, że wszyscy członkowie są chrześcijanami (dobra, Seungri jest protestantem, ale OJ TAM~), tak więc teoretycznie powinni je obchodzić, ale kij ich tam wie. Niemniej jednak pozwoliłam sobie zobrazować takowe święta w ich wykonaniu - mogło być gorzej, uwierzcie mi.
Co do notki  - klikając na tytuł piosenki otworzycie link i możecie cieszyć się podkładem do danego fragmentu tego krótkiego opowiadania. ENJOY.

WESOŁYCH I BANGOWYCH ŚWIĄT, LUDZISKA!
Przyjmijcie tego jednoparta jako moje życzenia, bo moje przesłanie zamieszczone w nim odnosi się do każdego z Was. Dla mnie najważniejsza jest rodzina i tego Wam właśnie życzę. Kocham Was, nawet tych bezimiennych czytelników, którzy nigdy nie zostawiają po sobie komentarzy.

*
  
    Ziewnąłem przeciągle i przekręciłem się na kanapie, żeby wyraźnie widzieć plecy Jiyong'a pochylonego nad ekranem komputera studyjnego. Skrzyżowałem nogi, przy czym zamarłem w bezruchu, czując jak cisza wwierca mi się w istną pustkę w mojej głowie. Byłem równie użyteczny co wypisany długopis i tak też się czułem, gdyż ostatnie parę dni niemalże dosłownie spędziłem w wytwórni, męcząc teksty rapowanie na nowy album, który miał się ujawnić wraz ze zbliżającym się nowym rokiem. Czułem się tak wypruty z emocji, że nawet nie myślałem o tym, co będzie nazajutrz.
- Hyung, możesz jechać do domu, jeśli chcesz. Dam sobie radę - Usłyszałem niewyraźny i zmęczony głos G-Dragon'a, który nawet nie raczył obejrzeć się za siebie.
- Ktoś cię będzie musiał stąd wytaszczyć, kiedy w końcu padniesz - skomentowałem z półuśmiechem i wizualnie potrafiłem sobie wyobrazić rozjaśnioną od lekkiego uśmiech twarz Jiyong'a.
- Dzięki za troskę - prychnął rzekomo z urazą, ale nie potrafił ukryć nutki rozbawienia.
Dopiero wówczas raczył zerknął przez ramię, wprost na mnie. Dostrzegłem idealnie zarysowane półkoliste cienie pod jego dolnymi powiekami co nadawało mu wiarygodnego uroku w kwestii Halloween. Spodziewałem się, że sam nie wyglądam lepiej, zwłaszcza, że nasze twarze nie były pokryte toną podkładu. Nałożyłem na uszy słuchawki i wsłuchując się w muzykę, przymknąłem przywieki. Tylko na chwilkę...
     Nazajutrz był wigilijny wieczór, a nasza obecność przy wigilijnym stole wciąż była wątpliwa ze względu na natłok pracy. Ponadto, w Korei Południowej chrześcijaństwo nie było tak rozpowszechnione jak w inny częściach świata, a w szczególności w Europie. Niemniej jednak stanowiło ono jakiś warunek życia każdego z członków Big Bang, w tym również mnie, choć należy zaznaczyć, iż to Taeyang był najbardziej zagorzałym wyznawcą z nas wszystkich - o czym może świadczyć, między innymi, wytatuowany krzyż.
     Otworzyłem gwałtownie oczy, choć nie bardzo wiedziałem co jest powodem tego zaniepokojenia. Zdałem sobie sprawę, że sceneria w pokoju niezbyt się zmieniła, poza tym, że ręka Dragon'a kołysała się melancholijnie na oparciu krzesła, a jego głowa zwisała bezwładnie na boku, podparta o wspomnianą wcześniej rękę. Lada chwila, a mógł przekoziołkować do tyłu wraz z meblem, jednak póki co wydawał się całkiem stabilny. Najwidoczniej straciłem czujność i nieco przysnąłem, a wkrótce potem mój towarzysz. Podniosłem się ociężale do pozycji, która nie pozwoliła mi ponownie zmrużyć oczu. Przetarłem oko i podniosłem się na równe nogi. Dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, że ze szpary pod drzwiami wycieka łagodna świąteczna muzyczka w amerykańskim wydaniu i o ile się nie myliłem było to "Santa Claus Is Coming To Town". Było to dziwne, zważywszy na to, że wytwórnia powinna być pusta w tych godzinach - założyłem, że wciąż był środek nocy, ale dla pewności spojrzałem na wyświetlacz telefonu komórkowego. Była już godzina po północy, a dodatkowo paręnaście nieodebranych połączeń od Taeyang'a. Dziwne, że nie byłem w stanie zareagować na wibracje komórki. Doszedłem do wniosku, że równie dobrze to mój mózg urządza sobie figle, a ja wciąż jestem jedną nogą we śnie.
    Dotknąłem ramienia GD oraz delikatnie nim potrząsnąłem, chociaż nie spodziewałem się zbytnio efektywnych rezultatów - i miałem rację. Nawet lekkie klepnięcia w lico nic nie wskórały. W końcu jednak zmusiłem się do tego, ażeby pochylić się nad jego twarzą i... dmuchnąć w ucho. To poskutkowało, nawet jeśli nie chciałem być tak brutalny. W istocie tym razem zszokowany zsunął się z fotela i wylądował na podłodze, nie panując nad ludzkimi odruchami oraz bezwładnym ze zmęczenia ciałem.
- Co jest? - wymruczał zachrypniętym głosem i zmrużył silnie podkrążone oczy, ale o dziwo udało mu się wrócić do pionu bez zbędnego narzekania.
Jak GD raz zaśnie, to go cholerna apokalipsa nie obudzi. Mam prawdziwy sukces na koncie. Powinni za to rozdawać nagrody wagi Oscara.
- Słyszysz? - Wskazałem na swoje ucho, a potem na drzwi w obawie, że moje słowa mogą do niego nie dotrzeć, zważywszy na stan upojenia snem, w jakim się aktualnie znajdował.
Widziałem zmarszczkę na jego czole pomiędzy brwiami, która świadczyła o tym, że usilnie próbuje zespolić swoją uwagę w jednym punkcie. Upłynęła dłuższa chwila, może nawet minuta, zanim w końcu pokiwał głową na znak potwierdzenia.
- Która godzina? - rzekł już bardziej rozbudzony i przeciągnął się leniwie, pocierając po chwili ramiona w celu ogrzania ciała po gwałtownym spadku temperatury.
- Oby nie twoja ostatnia - zażartowałem, ale koniec końców nie udzieliłem mu poprawnej odpowiedzi, więc sam pofatygował się po telefon komórkowy, który wcześniej wyłączył, ponieważ jego bateria była u kresu wyczerpania.
- Jakieś trzy godziny temu SOL napisał, że mamy iść do sali lustrzanej. Dodatkowo dzwonił chyba z milion razy... - rzucił Jiyong, przecierając twarz wolną ręką, aż w końcu zamarł w bezruchu z przerażeniem w oczach, by następnie parsknąć nerwowym śmiechem.
    Szarpnąłem za klamkę, ale szybko dotarło do mnie, że drzwi są zamknięte. Przypomniałem sobie, że zamknęliśmy je parę godzin wcześniej, bo ktoś ciągle nam przeszkadzał w wyniku czego niewiele ruszyliśmy się z pracą, a tak to przynajmniej ktoś mógł przypuszczać, iż studio jest zamknięte. Jiyong rzucił mi klucze i chwilę później wypadłem na korytarz. Tuż pod drzwiami stało... przenośne radio, jednak nie miałem pojęcia do kogo mogło należeć. Korytarz pogrążony był w egipskich ciemnościach. Po omacku starałem się znaleźć włącznik, ale na ścianie dostrzegłem przytwierdzoną do ściany serię lampek świątecznych, które zwykle ozdabiały domowo strojoną choinkę. Zmierzały one tylko w jednym kierunku. GD najwyraźniej chciał zachować klimat, więc chwytając mnie za nadgarstek, uniemożliwił uruchomienie głównego źródła światła.
- Wydaje mi się, że te światełka mają znaczenie. Takie, że nie powinniśmy zapalać światła - poinstruował mnie nieznoszącym sprzeciwu głosem, na co skinąłem głową, ale w sumie wszystko było mi jedno, bo i tak nie mógł nic zobaczyć przy tak słabym oświetleniu.
     Wędrowaliśmy dalej, wiedzeni łuną światła i po drodze omal zabijając się o serię tajemniczych kształtów, których wcześniej istnienia na tym korytarzu nie dostrzegałem albo może były wyjątkowo niebezpieczne, kiedy wszystko pogrążone było w mroku. Między innymi, mowa tutaj o moich własnych nogach, o które tylko ja sam potrafiłem tak epicko się potknąć. Nieśliśmy ze sobą radio, tak dla podniesienia na duchu, bo muzyka wciąż grała, tym razem przerzucając się na I'll Be Home For Christmas. W końcu dotarliśmy do lekko uchylonych drzwi sali przeznaczonej do praktyki tańca, znanej bardziej jako lustrzaną. Mdła poświata wydobywała się ze szpary pomiędzy drzwiami a framugą i nieustannie zanikała niczym płomień świeczki - i tak właśnie było.
   Na ziemi rozstawiony był z dobry tuzin świeczek, a cała sala udekorowana była najróżniejszymi świecidełkami, które mogłyby wskazywać na świąteczny nastrój. Trudno było coś dojrzeć, ponieważ jedynym sensownym źródłem światła były wspomniane powyżej płomyczki. Nic się jednak nie wydarzyło w przeciągu tych kilku sekund, dlatego Jiyong zdecydował się sięgnąć do włącznika i zapalić główne światło. Dopiero wówczas wszystko znacznie się wyostrzyło, a kiedy oczy przyzwyczaiły się do nowego oświetlenia, dostrzegłem ciągnący się przez niemal wszystkie lustra z prawej strony napis - „Wesołych świat! HO-HO-HO~!”, który powstał przy użyciu sztucznego śniegu w spreju. Zapewne jeśli CEO by to zobaczył, już moglibyśmy kopać dół na grób i masowo się do niego ładować, bo niestarczy czasu na wykopanie wszystkich. Jednak to nie koniec atrakcji, które najbardziej poruszyły, a może raczej wprawiły w zakłopotanie nasze serca.
    Tuż pod jednym z luster siedział Taeyang pogrążony we śnie z policzkiem wtulonym we włosy Daesung'a, który z kolei pochrapywał cicho pod nosem, pozwalając Pandzie rozłożyć się na jego ramieniu. Scenerię dopełniała Jasmine, skulona na kolanach Dae oraz Seungri'ego, którzy w jakiś misterny sposób skrzyżowali nogi w celu zatrzymania ciepła. Żaden z nich nie poruszył się wraz z ostrą falą światła, w dodatku wszyscy posiadali charakterystyczne świąteczne elementy. Czapka Świętego Mikołaja, która znajdowała się na głowie Tae przekrzywiła się niefortunnie, skrzydła anioła Daesung'a nadawały całej scenerii imponującego wrażenia, Seungri z kolei miał dzwoneczki dookoła szyi, które drgały leciutko, ale niebezpiecznie pod wpływem unoszącej się klatki piersiowej. Natomiast Jasmine ubrana była w świąteczną sukienkę godną narzeczonej Mikołaja, chociaż nie była ona ani trochę skąpa - jedynie ramiona pozostawały odkryte przez co dziewczyna drżała z zimna, co mogłem ocenić z tej odległości.
- Co robimy? - zapytałem szeptem i obróciłem się, żeby zlokalizować położenie GD, jednak ten już dopadł czapkę elfa pozostawioną w niemal całkowicie pustym kartonie i nasunął ją na włosy z figlarnym uśmiechem. Cichy dźwięk dzwoneczka sprawił, że Taeyang poruszył się lekko oraz otworzył oczy, kiedy to ja sięgałem po puchate rogi renifera oraz zabawkowy, czerwony, gąbczasty nos. Wciąż miałem wątpliwości czy je założyć.
- Hyung? - O dziwo to zaspany głos Daesung'a dotarł do moich uszu, podczas gdy SOL próbował się dobudzić zamaszystym rozcieraniem oczu. - Hyung! - wydyszał radośnie Dae, teraz już kompletnie rozbudzony i nawet nie baczył na to, co robi, więc po prostu zerwał się na równe nogi.
Efekt tego był marny, zasadniczo bliski tragedii, bo Jasmine boleśnie sturlała się na podłogę, a Seungri uderzyłby o nią głową, gdyby nie szybka reakcja Taeyang'a oraz gwałtowna pobudka Pandy.
- Czekaliśmy długo, więc wszystkich nas w końcu zmorzyło. Co wyście robili?! Gdzie w ogóle byliście? Drzwi od studia były zamknięte! Już się baliśmy, że śpicie w najlepsze w domu i nawet nie chcecie spędzić z nami świąt - obruszył się D-Lite, całkowicie rozbudzony, uczepiając się mojego ramienia.
- Byliśmy tam zamknięci od środka, żeby nikt nie wchodził. A potem... jakoś tak wyszło, że obydwoje zasnęliśmy. Wybaczcie - odparłem zakłopotany i podrapałem się po skroni w celu ukrycia zażenowania. - Tak właściwie po co to wszystko?
- Bingu, a po co są święta? Chcieliśmy spędzić razem trochę czasu. Ostatnimi czasy wszyscy jesteśmy zabiegani i chociaż jesteśmy jednym zespołem, to coraz rzadziej się widujemy. Święta chyba są idealne dla takich momentów... żeby trochę pobyć razem, prawda? - odezwał się Taeyang, grzebiąc przy dostawionym stole i po chwili unosząc iście świątecznie udekorowany tort z wizerunkiem choinki, na której wisiały bombki w kształcie naszych komicznych rysunkowych głów. - Trochę nam nie wyszło, ale wciąż możemy coś zjeść, prawda? Wybaczcie, że tak na słodko, ale ciężko byłoby nam zorganizować coś ciepłego.
    Daesung łakomie sięgnął ręką w kierunku tortu, spodziewając się, że w końcu będzie mógł go spróbować, ale wnet Tae krzyknął niespodziewanie jakby sobie o czymś szczególnie ważnym przypomniał. Wedle jego życzenia mieliśmy się podzielić opłatkiem. Cóż... opłatka nie mogliśmy znaleźć przez piętnaście minut, przy czym wyszło na jaw, że Daesung zapomniał go ze sobą przywieźć, dlatego po prostu wymienialiśmy się uściskami. Nie mogłem również uniknąć konfrontacji z Seungri, ale po dość oschłej wymianie życzeń uraczyliśmy siebie nawzajem szybkim, dwukrotnym klepnięciem w plecy i chwilowym zetknięciem ramion. Całkiem standardowa sentencja i trudno stwierdzić czy byłem tym usatysfakcjonowany.
    W końcu przyszła też kolej na gwiazdę naszego wieczoru, jedyną osobę płci pięknej, w dodatku wystawioną na pięciu niespełnionych seksualnie samców z naciskiem na najmłodszego.
- A więc... Nie za bardzo wiem co mam ci powiedzieć. Spędzasz mi sen z powiek, sprawiasz, że płonę na myśl o twoim spojrzeniu, a jednak niesamowicie mnie irytujesz i najchętniej pozbawiłabym cię przyrodzenia. Niemniej jednak w chorobliwy sposób zależy mi na tym, abyś w końcu uregulował swoje rachunki z pozostałymi, także skorzystaj z dobroci tych świat oraz mojej łaskawej obecności tutaj - oznajmiła bez krzty zawahania Jasmine, nieustannie taksując spojrzeniem całe moje oblicze.
   Gdybym nie nazywał się Choi Seunghyun, zapewne spaliłbym się ze wstydu po otrzymaniu tak nieformalnych życzeń, którymi niemal mnie spoliczkowała.
- Dziękuję, panno Anderson. Gdybym nie był dżentelmenem, zapewne powiedziałbym, że powinna pani trzymać swoje ego na wodzy, bo takimi słowami nie sprawi pani, iż w przeciągu tego magicznego wieczoru pozbawię pannę dziewictwa - odparłem z rzekomą pokorą, w rzeczywistości rozkoszując się szkarłatem złości, który zarysował się lekko na policzkach Jasmine, a jej wzrok powędrował tchórzliwie do góry. - Jednak twoje szczęście, że nim jestem, dlatego życzę ci więcej cierpliwości oraz szczęściach w miłości, bo, ośmielę się twierdzić, o taką będzie trudno w twoim wypadku - wzruszyłem beztrosko ramionami, ale ku swojemu zdumieniu dostrzegłem, że dziewczyna uśmiecha się półgębkiem.
- Jemioła - szepnęła z zadziornym błyskiem w oku, a ja zacząłem się zastanawiać co za idiota powiesił to zielsko tuż nad naszymi głowami; rozumiałem, że tym prowokacyjnym spojrzeniem rzuca mi wyzwanie.
     Serce zabiło mocniej, chociaż z perspektywy osoby trzeciej to nie było nic takiego. Zwykły całus pod ciężarem zwyczajnej świątecznej tradycji w dodatku z osobą tak neutralną, że już lepiej trafić się nie dało. Pytanie było jednak takie - czy w obliczu całkowicie obojętnej mi osoby serce wykonywałoby najbardziej skomplikowane i niemal niemożliwe w tej ciasnej komorze salta? I jeszcze dodatkowo „Mistletoe w tle, które nadawało zawrotne tempo mojemu skołatanemu, przyspieszonemu oddechowi.
- Grupowy uścisk! - Ni stąd ni zowąd Daesung pojawił się na horyzoncie i rzucił w naszym kierunku z impetem, przyciskając w iście niedźwiedzim uścisku.
Nie minęło dużo czas, kiedy to w euforii zebrali się wszyscy - kolejno Taeyang, Jiyong, aż w końcu Seungri również się przemógł i dołączył do pozostałych, jeszcze bardziej zabierając mi tlen oraz jakiekolwiek szanse na wyjście z tego cało bez połamanych żeber. Im ciaśniej się robiło, tym lepiej mogłem wyczuć bicie ich serc. A wśród nich to jedno - należące do Jasmine bijące równie szybko, co moje. Czułem się niewytłumaczalnie szczęśliwy, chociaż tak naprawdę nic wizualnie wielkiego się nie wydarzyło. Dość szybko straciliśmy równowagę pod naporem każdej osoby naciskającej na nas ze wszystkich stron i wylądowaliśmy na podłodze, a raczej na Pandzie, który niefortunnie znajdował się akurat na pechowej linii. Śmialiśmy się wniebogłosy, przez co miałem wrażenie, że lustra dookoła nas drżą niebezpieczne, bliskie załamania ich nieskazitelnie czystej tafli. Śmialiśmy się jak dawniej.
    A potem wszystko potoczyło się bardzo szybko. Ledwo pamiętam, kiedy i jak dostaliśmy od każdego prezenty, chociaż ani ja ani GD nie mieliśmy co im w zamian dać na chwilę obecną. Nie pamiętam kto co mi podarował, wszystko się ze sobą mieszało. Opychaliśmy się tortem, zapijaliśmy szampanem, winem i wszystkim co było pod ręką, dodatkowo tańczyliśmy w rytm „Let It Snow”. Znaczy... Każdy tańczył na tyle, ile był w stanie, bo niedługo potem Seungri wykonywał wyjątkowo ciekawy układ breakdance'owy, wycierając przy okazji podłogę. A potem w niewyjaśnionych okolicznościach, w okolicach godziny czwartej rano wybiegliśmy na zewnątrz, właściwie kompletnie nieprzygotowani do spotkania z mroźnym powietrzem. Jednak nikt się tym nie przejmował. Tylko ja wciąż nie mogłem nadziwić się faktem, że ściskam w dłoni rękę roześmianej Jasmine, której oczy błyszczały bardziej niż skrzypiący pod naszymi stopami śnieg. Ale nikogo to nie obchodziło, skoro z drugiej strony uwieszony był na mnie Jiyong, a do jego pasa podczepił się Taeyang i musiałem ich ciągnąć po oblodzonym chodniku dopóki obydwoje nie wylądowali w zaspie śnieżnej. Nie wiem skąd było we mnie tyle siły i zapału, żeby w ogóle to zrobić.
     Wraz z drżącym od śmiechu chłopaków powietrzem pojawił się kolejny, nieco zakręcony pomysł, który, oczywiście, wyszedł z inicjatywy Dae. Nim się obejrzeliśmy, podążyliśmy za nim, a jak się szybko okazało prowadził nas do zamkniętego w godzinach nocnych lodowiska. Taeyang'owi niezbyt spodobał się pomysł, że włamujemy się na teren zamknięty, ale wkrótce jako pierwszy wpakował się na lód i w ogóle nie dbał o to, że nie ma łyżew - a warto napomknąć, że nie wypił ani kropli, gdyż był totalnym abstynentem, jeśli chodzi o alkohol. Wszyscy robiliśmy, co tylko w naszej mocy, żeby utrzymać się na nogach. Seungri, choć trudność sprawiało mu stanie chociażby na prostej drodze, dzielnie trzymał się na nogach, nieustannie szorując tyłkiem lód. Taeyang wyczyniał cuda z kategorii łyżwiarstwa figurowego pod puszczaną ze swojego telefonu muzykę „Jingle Bells”, Daesung praktycznie leżał na lodzie, a G-Dragon robił sobie ze wszystkim zdjęcia, żeby mieć co wspominać w późniejszym czasie. A ja nie odstępowałem na krok Jasmine, która nie potrafiła nawet ustać na łyżwach, jednak to ze wzgląd na brak zdolności w tym zakresie. Czas mijał, a my nawet nie zdawaliśmy sobie z tego sprawy.
    W świętach nie chodzi o prezenty, dobre jedzenie czy też przystrojoną pięknie choinkę - chodzi o jedność. O ludzi. O ciepło i więzi jakie ich łączą. O wszystko to, na co brak nam czasu na co dzień. Święta są po to, żeby na chwilę się zatrzymać. Żeby zapomnieć i naprawdę cieszyć się chwilą. Tu nie chodzi o zrozumienie, a po prostu bycie. Bycie z tymi, których się kocha. O grono ludzi, którzy są z tobą bez względu na wszystko.
    Nawet wtedy, kiedy ochroniarz goni cię po śliskim lodzie, świecąc latarką po oczach.

*

     Na moje uszy napierała głucha cisza wymieszana z głębokimi oddechami, kiedy po raz pierwszy otworzyłem oczy i odczułem delikatne pulsowanie na skroni, nawet jeśli nie było ono tak tragiczne jak to czasem bywało. Czułem ciepło oraz miękkość kanapy w studiu nagraniowym, gdzie zasnąłem poprzedniego wieczoru i byłem święcie przekonany, że nie ruszyłem się tam ani na chwilę, od kiedy zasnąłem. Dopiero wraz z przytłaczającym mnie ciężarem ludzkiego ciała oraz bijącym tuż koło mnie sercem wróciła fala wspomnień. Zamrugałem w celu wyostrzenia obrazu i dopiero wtedy zorientowałem się, że wtulam twarz w długie, ciemnobrązowe włosy Anderson, a do mojego ramienia przyciśnięta jest skroń pogrążonego we śnie Taeyang'a. W fotelu skulony spał Daesung, choć nie miał już na sobie swoich bajecznych skrzydeł. Z kolei na krześle obrotowym drzemał GD, a na jego kolanach usadowił się Seungri podtrzymywany jedynie przez skrzyżowane na jego brzuchu ręce lidera. Nie umknęło mojej uwadze, że w tle cicho brzdękało „Feliz Navidad”, zapewne wciąż z pozostawionego radia, a całą scenerię dopełniała postać dyrektora wytwórni, który sterczał w drzwiach z kamiennym wyrazem twarzy.
   A co było dalej? Cóż, nie będę nikomu psuć świąt. Poza tym, że Seungri malowniczo przyozdobił swoimi wymiocinami podłogę oraz spodnie lidera zaraz po tym jak się wybudził.
     Ważne, że mimo wszystko wróciliśmy cali do domów.

7 komentarzy:

  1. idealny prezent na święta, których osobiście nie znoszę. ale mniejsza o to. takiego czegoś sie nie spodziewałam. czekałam tyle czasu na kolejny rozdział i myślałam,że sie nie doczekam, a dzisiaj wchodzę tutaj i widze coś nowego. tak, wiadomość od Seungri była powalająca i co chwilę sobie to włączam, co by mi ten dzień jakoś przyjemnie minął. co ja mam napisać? to było cudowne i takie magiczne. fakt, chyba w świętach najważniejsza jest jedność, dlatego tego nie lubię. ale za to lubię objadać sie do granic możliwości i zdychać z przejedzenia. tak, to właśnie jest dla mnie najlepsze ^^ haha już widzę minę CEO, kiedy przyszedł do sali i zobaczył ten cały bałagan. iii TOP z Jasmine? no no no, magia świąt haha

    OdpowiedzUsuń
  2. biorąc pod uwagę jak bardzo nienawidze świąt to niewyobrażasz sobie w jakim stopniu poprawiłaś mi humor. no prosze, nawet sie uśmiecham.
    zupełnie mnie rozczuliłaś i awww... to było słodkie
    tak łatwo mogłam sobie wyobrazić, że jestem tam z nimi. Pije, ślizgam sie, patrze na zakochanych w sobie Jasmine i TOPa. ach.. czemu to nie może być na prawde? *-*
    Najlepszy prezent ever. <3
    normalnie uwielbiam cie. ;D <3
    rudablondynka

    OdpowiedzUsuń
  3. Powiedz mi, dlaczego ja przeczytalam to dopiero teraz?! No kuzwa nie wiem! TO BYLO GENIALNE! Takie ladne, proste i jednoczesnie... Swietnie ukazalas urok i magie swiat i przypomnialas o co naprawde chodzi w swietach. Ach! Jemiola! Cholera, myslalam, ze naprawde sie pocaluja! Ale w zamian za to dalas nam swietna scene grupowego uscisku xd
    A pozniej cala grupka wstawionych jelopow plus snieg... O nie, wiedzialam, ze to sie nie skonczy dobrze i cos odpierdziela xd Moment na lodowisku byl cudoooowny! DAWAJ PYSKA! *,* Jasmine I TOP na lyzwach MRRR <3
    Wybacz mi prosze, ze przeczytalam to dopiero dzisiaj i w dodatku zostawiam taki gowniany komentarz. Jestem na laptopie dziadka, ktory po pierwsze nie ma polskich znakow, a po drugie jest maly i gowniany XD
    Okej, koncze jeczyc i pamietaj ze cie kocham! <3
    WESOLYCH SWIAT PO RAZ NIE WIEM KTORY!

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie bd długo pisać bo nie ma po co: TO JEST GENIALNE :D Tak podziało na moją wyobraźnie..:D Chcę więcej zcegoś tak cudownego <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wiem, który już raz powtórzę jak to TOP jest słodki i uroczy. Nie to, że lubię łyżwy i chłopaków na łyżwach, ale po prostu... kocham go! Jak znudzi mu się Jasmine, przyjmę z otwartymi ramionami i nie tylko ^^
    Sam rozdział świetny; piszesz gładko i lekko, czyta się szybko i płynnie. Wciągam się bardzo mocno, a jak już docieram do końca, mam ochotę rzucić laptopem o ścianę.
    Wrrrr.... :3
    Wesołych, pełnych weny Świąt, a ja czekam na ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. P.S U mnie właśnie pojawił się nowy post, zapraszam serdecznie :*

      Usuń
  6. cieszę się, że napisałaś :)
    mam nadzieję, że nie zwalę i ci się spodoba moje opowiadanie..
    ja nie mam w zwyczaju czytać właśnie o tych twoich [ przepraszam, nie wiem jak się nazywają] ale chętnie poczytam, bo to coś nowego :)
    rozdział niedługo się pojawi, także ten.. :3
    http://give-me-yoour-heart.blogspot.com
    [Muszę ogarnąć twój blog]

    OdpowiedzUsuń