CHAPTER SEVEN
Słońcu i miłości nigdy się w oczy nie patrzy.

"At­ry­butem wol­ności jest odpowiedzialność." ~ Autor nieznany


        Trwała wojna. Dosłownie.
      Nie wiem dlaczego, ale wraz z przemijającymi zaskakująco szybko dniami napięcie jedynie wzrastało i to wprost proporcjonalnie do słabnących między nami dobrych stosunków. Wszyscy byli zestresowani natłokiem pracy, zbliżającymi się wyzwaniami oraz niewyspaniem. Próbowałem usilnie doszukać się przyjemności w wykonywane przeze mnie robocie, tak jak dotychczas, ale nie ułatwiały mi tego złowrogie spojrzenia posyłane przez Seungri'ego, a już na pewno nie czułem się lepiej za każdym razem, kiedy Jasmine odpowiadała mi ostentacyjnym milczeniem, jeśli już byłem zmuszony wykonać czynność wiążącą ze sobą jej udział. Jedyną osobą, która pozostawała życzliwa wobec mnie był Daesung. Choć jeszcze niedawno to on był najbardziej poszkodowany przez okrutny los, teraz automatycznie i zarazem rozpaczliwie próbował utrzymać całą ekipę w ryzach. Gdyby nie jego czasem irytująca gadatliwość, zrzędliwość oraz zbawczy uśmiech, zapewne popadłbym w depresję. I chociaż zdarzało mi się narzekać na istotnie wkurzające cechy jego osobowości, teraz potrzebowałem tego o wiele bardziej niż naturalnych czynników utrzymujących mnie przy życiu.
      Z kolei Jiyong ewidentnie odciął się od całej naszej ekipy. Choć to on nadzorował całym projektem i podziałem pracy, był niezwykle, wręcz do bólu precyzyjny oraz po prostu upierdliwy. Czasami zdarzało się, że pracowaliśmy przez całą noc, gdyż GD nie aprobował naszej pracy w pewnych błahych detalach. Chyba jeszcze nigdy dotychczas nie miał aż takiej siły przebicia, choć trudno powiedzieć czy to nas mobilizowało. Trochę w tym perfekcjonizmie przypominał mnie, ale kiedy to ja znajdowałem się pod ostrzałem, szybko dochodziłem do wniosku, że nie jestem aż tak obsesyjny. Co dziwniejsze, ostatnio co raz częściej zdarzały się dni, kiedy wstawał bez pomocy pozostałych, a nawet był kompletnie ubrany i gotowy do wyjścia zanim my zdążyliśmy sięgnąć po szczoteczkę do zębów. Co jak co, ale względny humor go nie opuszczał - śmiał się jak zawsze, żartował, kiedy wszyscy słaniali się ze zmęczenia, ale znałem go zbyt dobrze, żebym mógł nabrać się na pozornie wyszczerzone białe zęby. Kiedy wszyscy odwracali wzrok, odkrywał swoją prawdziwą twarz. Zatroskaną, pełną zmartwień. Przepełnioną bólem z powodu ciężaru jaki przyszło mu dźwignąć na wątłych barkach. Od tamtego pamiętnego dnia ani razu z nim nie rozmawiałem - nawet jeśli usilnie pokazywał, że wszystko jest w porządku, jakoś nie przekonywała mnie jego postawa, pokazująca jawne oznaki urazy. Czy było mu przykro, że nie byłem z nim do końca szczery? Czy może jego cierpliwość się skończyła?
      Właśnie teraz spoglądałem na niego, kiedy to opierał się o krawędź stołu i kiwał nostalgicznie, wręcz bez życia głową w rytm muzyki, podczas gdy Daesung starał się sięgnąć odpowiedni tonu, o czym chwilę temu instruował go nasz lider.
      Było już późno, zapewne grubo po północy, a my mieliśmy za sobą co najmniej setne podejście, ale jak już wcześniej wspomniałem - Jiyong chciał mieć wszystko dopięte na ostatni guzik. Byłem pełen podziwu dla Daesung'a, który wciąż potrafił trafiać w rytm i podążać za taktem muzycznym mimo wielogodzinnej pracy. Nie miałem nawet krzty siły, żeby zmienić pozycję i wręcz zasypiałem na krześle, przy czym jedynie niewygodne położenie mi to uniemożliwiało.
      Poza nami w pomieszczeniu była jeszcze Jasmine. Taeyang i Seungri zwinęli się jakiś czas temu - Taeyang miał wyraźne intencje względem planów wieczornych, którymi nie chciał się podzielić, a z kolei Seungri skorzystał z tego, iż SOL potrafi prowadzić samochód, ale ja wiedziałem, że jego prawdziwym powodem była niechęć do przebywania ze mną na tak bliskim dystansie. Trudno się dziwić, bo nie rozmawialiśmy ani razu od tamtego dnia. W sumie też nie miałem zbyt wiele do roboty, ale moja braterska miłość względem Daesung'a nie pozwalała mi zostawić go na pożarcie spragnionemu „świeżej krwi” GD.
       Minęła dłuższa chwila, kiedy po raz kolejny zdałem sobie sprawę, że przeszywające mnie dreszcze mogą mieć związek z przeczuciem bycia obserwowanym. Podniosłem mozolnie głowę i rozejrzałem się po pomieszczeniu, dopóki mój wzrok nie spoczął na Jasmine, która najwyraźniej taksowała uważnym spojrzeniem moją sylwetkę. Przyłapana na gorącym uczynku, szybko skupiła swoją uwagę na plecach GD. Kreśliła bezmyślne kółka na wierzchu swojej dłoni i nieustannie przywdziewała maskę obojętnego, chłodnego w swojej mimice manekina, choć jeszcze sekundę temu jej ekspresja była diametralnie inna.
- Jiyong-hyung! - zajęczał żałośnie Daesung, jednocześnie siłą woli powstrzymując się od szerokiego ziewnięcia i przetarcia piekących niemiłosiernie oczu. - Może już na dzisiaj skończymy, hm? Nie sądzę, żebym mógł sprostać twojemu zadaniu, jeśli chociaż chwilę się nie prześpię. Jutro będę nie do życia. Szczerze powiedziawszy, to już mi nawet nie zależy. Chcę tylko spaaać!
G-Dragon podniósł głowę i wyciągnął telefon komórkowy, żeby zerknąć na wyświetlacz w celu sprawdzenia aktualnej godziny. Wysunął z niezadowoleniem podbródek, ale machnięciem ręki nakazał Daesung'owi wyjść z kabiny nagraniowej.
- Dobra robota. - rzucił tylko na podsumowanie wieczoru.
D-Lite, mimo wyczerpania fizycznego, wyszedł niemal w podskokach i szybko skierował swoje kroki ku mnie. Podniosłem się ze swojego miejsca i przeciągnąłem z taką gracją, na jaką było mnie stać, szykując się do wyjścia.
- Tabi? - Usłyszałem głos Jiyong'a, kiedy byłem już przy drzwiach.
Daesung również się zatrzymał i obejrzał przez ramię, z zaciekawieniem podnosząc brwi. Nie pozostałem obojętny na jego głos, bo to był pierwszy raz od dłuższego czasu, kiedy zwrócił się do mnie w taki niemalże pieszczotliwy sposób. Problem był jednak w tym, że od dłuższego czasu obawiałem się konfrontacji.
       Momentalnie zatęskniłem za ciepłem ramion mojej ukochanej mamy. Tam było bezpiecznie, a tutaj byłem wystawiony na rozstrzelanie.
- Chciałem tylko coś skorygować... - rzekł Jiyong i podrapał się od niechcenia po skroni, rzucając ukradkowe spojrzenie w kierunku Jasmine, która również zbierała się do wyjścia. - Czy tamtego dnia byłeś z Jasmine?
       Nastrój gwałtownie się zmienił. Widać było jak młoda Anderson siłą woli ukrywa napinające się pod wpływem dużej dawki stresu mięśnie. Z kolei ja sam bardziej byłem zaaferowany rozbieganym wzrokiem Daesung'a, który owego dnia poszukiwał mnie we wspomnianym miejscu. Nie mogłem pozwolić sobie na snucie przydługich refleksji, ponieważ to mogłoby się wydać co najmniej podejrzane. Było mi zimno na myśl, że zostałem tak perfidnie zdemaskowany.
- Skąd...?
- Spotkaliśmy się tamtego wieczoru, pamiętasz? - podsunął mi ten fakt G-Dragon, przewracając oczami.
- Ah, masz rację. - wydukałem zgodnie z prawdą. - Więc... Jeśli można tak to ująć... Tak, byłem wtedy u Jasmine.
Unikałem wzroku Daesung'a najdłużej, jak tylko potrafiłem oraz ignorowałem złowrogie gesty słane dyskretnie przez Jasmine. Wewnętrznie czułem, że moja droga do sukcesu nie może być wysłana kłamstwami, jeśli chcę kiedykolwiek zakopać topór wojenny niechcący rozpętanej wojny.
- Rozumiem. - skwitował GD i uśmiechnął się słabo, nieszczerze, a ja odniosłem wrażenie, że to nawet jeszcze bardziej oziębiło nasze przyjacielskie stosunki. - To wszystko, co chciałem wiedzieć.
      Skierował się do wyjścia, niemalże naumyślnie wchodząc pomiędzy mnie a skołowanego Daesung'a, który wciąż nie mógł przeżyć swojej porażki. Pod wpływem impulsu uchwyciłem Jiyong'a za przedramię.
- Żeby było jasne - nie porzuciłem was na rzecz tej dziewczyny, jasne? Sprawy... po prostu wymknęły się pod kontroli i ty powinieneś być pierwszy w kolejce, żeby mnie zrozumieć. Są rzeczy, których nie możesz wytłumaczyć. I ty o tym wiesz. Prawda, Jiyong-ssi? - wyrzuciłem naprędce siebie, czując, że jeśli teraz puszczę go wolno, nigdy nie będę w stanie wrócić na prostą.
- Nie oczekuj od innych, żeby cię zrozumieli, jeśli ty ich nie rozumiesz. - odparł całkowicie neutralnym głosem GD, pomachał energicznie dłonią na pożegnanie ze swoim charakterystycznym, nieco wrednym uśmieszkiem i opuścił pomieszczenie.
- Hyung... - usłyszałem rozżalony głos Daesung'a, który niemal przypominał skomlenie niesłusznie skarconego psa. Co jak co, ale właśnie dowiedział się, iż został oszukany. Niby nic wielkiego, ale dla osoby o tak wielkim sercu pochłanianie wszystkich emocji dookoła należało do znaczących wad. Niestety, taki już był.
        - Dziękuję. - Usłyszałem śmiały, odważny głos z drugiego końca pokoju.
Zaintrygowany tak ciepłym głosem, spojrzałem w kierunku Jasmine i uniosłem znacząco brew; to był pierwszy raz, kiedy odezwała się do mnie od tamtego zdarzenia. Dopiero wówczas zdałem sobie sprawę, że to nie robi najmniejszego sensu, bo przecież nie miała być za co wdzięczna. I choć zgrywała niezwykle twardą oraz bezwzględną w swoich działaniach młodą kobietę, teraz widziałem zaszklone, wręcz błyszczące w mętny sposób niczym poranna rosa oczy tuż pod grzywką. Patrzyła odważnie przed siebie, chociaż drganie podbródka utrudniało jej sklejanie porządnych zdań. Starała się wejść ponad dojmujący ból.
       - Dziękuję, że dzięki tobie znów stałam się tylko wymówką.

*


      Więc... wszystko się posypało. I nawet mnie nie obchodzi fakt, że zdania nie zaczyna się od „więc”. Moje życie przypominało teraz wędrówkę ślepego, który jest otoczony tabunem ludzi, ale nie wie czego się uczepić, gdyż wszystkie pozostałe zmysły nieustannie go zawodzą.
     Problem w tym, że nie miałem już nawet do kogo gęby otworzyć, bo następnego dnia Daesung, dotknięty problemem swojej naiwności, nie chciał się do mnie odzywać albo odpowiadał równoważnikami zdania. Może nieporozumienie rzeczywiście leżało w tym, że nie potrafiłem do niego dotrzeć - tak jak wczoraj wytknął mi Jiyong. Nie śniłem nawet o rozmowie z pozostałą trójką, bo spojrzenia Seungri były wystarczająco odstraszające. Opcjonalny był Taeyang, ale on raczej zwykle trzymał się GD i w tym leżał problem.
      Jednakże znów moje myślenie było błędne.
    Tego dnia mieliśmy dzień wolny od pracy, więc naturalne, iż wszyscy zaplanowali spanie do późnego popołudnia. Względnie każdy, bo Taeyang nienawidził marnować światła słonecznego. Nie na próżno otrzymał sceniczne imię „Taeyang”, co w języku koreańskim oznacza „słońce”. Dochodziła ósma rano, kiedy poczułem jak ktoś delikatnie, jednakże natarczywie potrząsa mnie za ramię. Powoli wracałem do świadomości, ale nie miałem najmniejszej motywacji, żeby otwierać opuchnięte z powodu braku snu oczy.
- Tabi, proszę cię, obudź się. - szeptał mi do ucha Taeyang, a jego głos potrafiłem rozpoznać pomimo niemalże „pijanego” stanu używalności. - Nie każ mi być bardziej brutalnym.
    Co naturalnie w takiej sytuacji robi każdy normalny człowiek? Nie, nie otwiera oczu i nie wstaje posłusznie z szerokim uśmiechem na ustach, wy dziwolągi - odwraca się perfidnie na drugi bok i wypina cztery litery, ponieważ świat się jeszcze nie wali.
- Sam chciałeś. - Dotarło do mnie jego pokwitowanie, ale niezbyt się przejąłem.
Dopiero po dłuższej chwili zarejestrowałem brak kołdry na moim ciele, a nawet mimo ocieplanej bluzy poczułem podmuch dojmującego zimna. Tak, mnie wiecznie było zimno, ale ciepła odzież wcale nie miała na celu jedynie zatrzymania mojego ciepła - a uchronienia mnie od chodzenia dookoła, gdyż jako dziecko zdarzało mi się lunatykować. Trudno wyjaśnić czy to na wszelki wypadek, ale mama zawsze powtarzała, że w takim razie powinienem ciepło ubierać się do snu.
- Osochozi? - wymruczałem zdezorientowany, podnosząc w końcu głowę i spoglądając na Taeyang'a, który zbierał kołdrę z podłogi; i tak, to miało być dosłowne pytanie „O co chodzi?”, jeśli ktoś się nie zorientował, gdyż mój aparat mowy był aktualnie poza kontrolą.
- Wybacz mi, Hyung. Nie chciałem cię budzić, ale zależy mi na tym, abyś gdzieś się ze mną udał zanim... pozostali wstaną. - rzekł Youngbae, siadając na krawędzi łóżka i poklepując mnie po łydce jakby tym mógłby dodać mi otuchy.
- O to martwić się nie musisz, Tae. Minie parę dobrych godzin zanim którykolwiek z nich się podniesie. To również powinno tyczyć się mnie samego. - parsknąłem żałośnie, użalając się nad swoim parszywym losem.
Taeyang jedynie pokręcił głową z rozbawieniem i opuścił pokój, oczekując ode mnie szybkiej mobilizacji. Warto wspomnieć, że jeszcze kolejne piętnaście minut próbowałem wywlec się z łóżka.
     Chcąc czy też nie chcąc, godzinę później wyszedłem na mroźne, jesienne powietrze. Zakrywałem wszystkie skrawki swojego ciała najszczelniej jak tylko potrafiłem i aż zimno mi się robiło, kiedy patrzyłem na śmiało rozpiętą bluzę Taeyang'a. Gorący chłopak, nie ma co. Kiedy występowaliśmy na scenie, on zawsze jako pierwszy pozbywał się koszulki i on też zgarniał największe baty od stylistów po występie, ponieważ nieustannie upominali go, ażeby zaprzestał tych nawyków. I tak stawiał na swoim, a oni i tak musieli na nowo sprowadzać serię ubrań dla naszego bezwstydnego przyjaciela. Niektórzy żartowali, że to jedyny powód dla którego fanki przychodzą na nasz koncert. Ja również byłem instruowany wielokrotnie, żebym od czasu do czasu poluzował guziki koszulki dla podkręcenia temperatury, ale w efekcie końcowym nie robiłem nic w tym kierunku, przez co jako jedyny kończyłem występ kompletnie ubrany i totalnie zmoczony z wiadomych przyczyn. Co jak co, ale nie jestem striptizerem.
      - Co jest tak ważne, żeby zrywać się o świcie? - zapytałem po dłuższej chwili niezręcznego milczenia i nie zdążyłem ukryć niekontrolowane ziewnięcie.
- Zasadniczo to... nic. Dawno nigdzie razem nie byliśmy, więc pomyślałem, że byłoby miło spędzić chociaż trochę czasu razem. Zbyt dużo nie gadamy, a na tle ostatnich wydarzeń pomyślałem, że może mój hyung potrzebuję kogoś... do oparcia. - wyrzucił z siebie Taeyang, ale nie spoglądał w moim kierunku jakby to była całkiem odruchowa rzecz.
Byłem co najmniej zaskoczony, gdyż rzadko kiedy okazywał swoje uczucia względem mnie. Jak już wcześniej wspomniałem - najwięcej swojej uwagi i czasu poświęcał GD, ale miało na to wpływ ich wspólne dzieciństwo, które spędzili przygotowując się do utworzenia tego oto zespołu. Jeśli to kogokolwiek ciekawi, to ja i G-Dragon byliśmy sąsiadami jako dzieci, ale nigdy nie nawiązała się między nami jakaś ponad przeciętna więź.
- Oh... - Tylko na tyle było mnie stać, ponieważ psychicznie nie byłem przygotowany na tak bezpośrednie wyznanie.
- I wyłącz telefon. Wiem, że proszę o wiele, ale chcę, aby ten dzień naprawdę był wolny od wszelkich zmartwień. Pozostali zrozumieją. - poinstruował mnie chłopak i obdarzył przyjacielskim uśmiechem, którego tak mi brakowało ostatnimi czasy.
      W przeciągu kolejnych paru godzin przestałem żałować, że dałem się wciągnąć w to wszystko. Najpierw zjedliśmy śniadanie w typowo koreańskim barze, ukrywając głowy pod kapturami. Parskaliśmy śmiechem za każdym razem, gdy uśmiechała się do nas podekscytowana dziewczyna obsługująca innych klientów. Nie rozmawialiśmy zbyt wiele, ale wymienialiśmy poglądy na temat tego jak podoba nam się wnętrze sklepu, bo minęło dużo czasu, kiedy ostatni raz jedliśmy w takim miejscu. Wbrew pozorom, sława ograniczała nam pole manewru.
        Następnie udaliśmy się do serca stolicy w celach zwiadowczych - a mianowicie obejściu wszystkich możliwych sklepów. Tak, byliśmy zakupoholikami i tak, zajęło nam to dobrą połowę dnia, choć w efekcie końcowym wyszliśmy z pustymi rękami.
Staraliśmy się zlać z tłumem, choć momentami i tak to było trudne, kiedy przyciągaliśmy uwagę młodych dziewcząt. Najważniejsze było to, żeby nie robić zbyt wielkiego zamieszania, ale było to trudne, kiedy zbliżał się wieczór, a masa ludzi wylewała się z domów z różnych powodów.
- A tak właściwie co nam szkodzi? - zauważył w pewnej chwili Taeyang, kiedy po raz któryś z rzędu zatrzymaliśmy grupkę piszczących nastolatek.
- Co chcesz zrobić? - zapytałem ogłupiony tym spostrzeżeniem.
Taeyang jedynie szturchnął mnie w ramię w odpowiedzi i uśmiechnął się na swój własny szarmancki sposób do dziewcząt. Te momentalnie znalazły się przy nas i powpychały od wszystkich możliwych stron, ażeby ustawić się w kadrze aparatu, który trzymał jedyny chłopak w całej ekipie, a tym samym nie wyglądał na zafascynowanego udziałem w całym przedsięwzięciu.
        Pięć minut później po setnym uścisku ręki każdej z nich mogliśmy ruszyć dalej i pewnie byśmy to zrobili, gdyby nie kolejna osoba, która stanęła na naszej drodze. Dosłownie.
       To była Jasmine. Trzymała w rękach swój cenny apart i parodiowała zachowanie typowej fanki, co znaczy, że przeskakiwała z nogi na nogę i przyciskała zaciśnięte dłonie do policzków.
- TOP-oppa! Taeyang-oppa! - wydarła się prawdopodobnie na całą ulicę, co niewątpliwie zwróciło uwagę ludzi dookoła w aprobujący bądź też mniej aprobujący sposób. - Dla mnie też się sprzedacie na ulicy?! Proszę! Oppa!
- Oh, nie... - Usłyszałem cichy jęk Taeyang'a, ale chyba nic nie mogliśmy już na to poradzić.
- Jasmine, co ty tu robisz? - syknąłem trochę podirytowany, choć starałem się to ukryć jak najbardziej potrafiłem; nie oszukując się, Anderson wciąż była kobietą, a ja nie względnie nie łamałem zasad prawdziwego dżentelmena.
- Taeyang, co ty tutaj robisz? - zwróciła się z łagodnym, aczkolwiek wymuszonym uśmiechem do SOL'a, ewidentnie ignorując moje pytanie, a to utwierdziło mnie w przekonaniu, że wciąż ma mi za złe pewne drobne przewinienia.
- Ja i Tabi postanowiliśmy zaczerpnąć trochę świeżego powietrza, ale nie sądzę, żeby to była interesująca informacja dla ciebie. Ponadto, uważam, że powinniśmy udać się w bardziej ustronne miejsce, bo nie ukrywajmy, że to poufne informacje. - dodał półgłosem i kątem oka próbował dostrzec jakieś niepokojące sygnały w postaci paparazzi.
Nie wątpiłem w to, że już zostaliśmy przyłapani, ale bardziej martwiłem się o wymianę słowną i wolałbym, ażeby nasze stosunki z Jasmine nie wyszły na jaw dla dobrej renomy zespołu oraz każdego z nas.
- Mam pomysł. - podsunąłem cicho i nie czekając na ich odpowiedź, udałem się w znajomym mi kierunku, tym razem już nie zatrzymując się na reakcje pojedynczych osób. 

       - To jest twój genialny pomysł? - zauważyła niezbyt uprzejmie Jasmine, spoglądając na otwierające się drzwi wagonika i kręcąc z zażenowaniem głową, z kolei Taeyang ochoczo wpakował się na miejsce z niemal dziecięcym uśmiechem.
       Tak, właśnie ładowaliśmy się na diabelski młyn w Children's Grand Park, który ukazywał nam ciekawą panoramę Seulu. Wpuściłem oporną dziewczynę przed siebie, a następnie zająłem miejsce obok niej, bo wolałem nie spoglądać na nią z przeciwnej strony. Nie minęło pięć minut, a cała machina ruszyła i już po dłuższej chwili znajdowaliśmy się w górnej części.
- O stary... O zmierzchu panorama miasta wygląda jeszcze piękniej. - wydyszał zachwycony Taeyang, a ja mu się nie dziwiłem, ponieważ sam nie potrafiłem oderwać oczu od krwistoczerwonej łuny zachodzącego słońca oraz rozjarzonego miejskim światłem nieba.
Nawet Jasmine była na tyle pochłonięta urokiem tego widoku, że nie zainwestowała w rzucanie zgryźliwych komentarzy. Wychyliłem się nieco, ażeby lepiej widzieć jej twarz. Teraz, kiedy łuna urokliwego światła odbijała się w jej oczach, czułem dziwne mrowienie w okolicach serca. Zdałem sobie sprawę, że przez mój umysł przewija się zaskakująco absurdalna myśl - iż jej twarz wygląda bardziej urzekająco i piękniej niż niebo w porze zachodzącego słońca.
        Po chwili usłyszałem teatralnie głośne, prowokujące westchnięcie ze strony Taeyang'a. Zamrugałem gwałtownie, przy czym szybko odwróciłem wzrok od Jasmine, zwracając teraz szczególną uwagę na trzecią osobę.
- Dobra, już dobra. Zróbcie to, nie będę patrzył. Hyung, mogłeś powiedzieć, że w tym celu tutaj przyszedłeś, wtedy zrozumiałbym i zostawiłbym was w spokoju. - pokręcił ostentacyjnie głową, uśmiechając się w dość złośliwy sposób.
- O czym ty mówisz? - wydukałem skonfundowany, na co on objął siebie samego ramionami i ułożył usta w dzióbek, wydając z siebie zabawne cmoknięcie.
Obydwoje niemal w tym samym momencie skrzywiliśmy się z niesmakiem, ale to Jasmine wydała z siebie dźwięk pełen zdegustowania. Miałem ochotę czymś cisnąć w Taeyang'a, ale nic nie było pod ręką. Po wyrazie jego twarzy ewidentnie było widać, że sobie z nami pogrywa.
- Tchórzycie. - machnął rzekomo lekceważąco ręką.
- Psh, chciałbyś. Sam to zrób, jeśliś taki mądry. - ofuknąłem go, wciąż nie mogąc pozbyć się tej okropnej wizji Jasmine pożerającej moją twarz niczym wygłodniała lwica.
- Wybaczcie, że zabijam wam romantyczny nastrój, ale wprost nie mogłem się opanować. - ciągnął dalej Taeyang, zabawiając się granicami mojej cierpliwości.
- Romantyczny nastrój? Z nim? - odezwała się Jasmine i próbowała odsunąć się jak najdalej tylko mogła, wydymając przy tym usta w pełen dezaprobaty sposób.
- Ale z was dzieci. Przecież to tylko buziaczek. - Znów podjął się próby parodiowania cmokania powietrza, a ja odwróciłem głowę w przeciwnym kierunku, czując jak czerwienieją mi czubki uszu z niewyjaśnionych mi powodów.
- Na jakim etapie rozwoju się zatrzymałeś, że nazywasz to buziaczkiem? Dziesięciu lat? Uwierz mi, ale mam życiowe doświadczenie, a ty, chłopaczku, nawet nigdy oficjalnie nie miałeś dziewczyny. - odparowała zręcznie Jasmine, a ja po raz pierwszy odczułem przeraźliwie dziwną ochotę bicia brawo, jednak siłą woli powstrzymałem się od tak haniebnego czynu i braku lojalności wobec Tae. Zastanawiałem się, czy naprawdę mu tym dopiekła. W sumie był już w takim etapie swojego życia, że przydałaby się dziewczyna. I wówczas przywołałem wspomnienie tamtej tajemniczej nieznajomej ze studia nagraniowego...
- Chciałbym to zobaczyć, Pani Perfekcyjna-We-Wszystkim. - rzucił wyzywająco SOL, na co młoda Anderson spiorunowała go spojrzeniem, choć wiedziałem, że jest na wygranej pozycji.
      Rozkojarzony rozpamiętywaniem tamtego zdarzenia przestałem zwracać uwagę na to, co się wokół mnie dzieje. Dlatego też niebywałym zaskoczeniem były jej dłonie, które spoczęły na moich policzkach i nadzwyczaj subtelnie jak na tak hardą osobę przymusiły mnie do spojrzenia w jej kierunku. Byłem zbyt spłoszony, albo przerażony, albo zażenowany, albo wszystko naraz, żeby zareagować w gwałtowny sposób. To był pierwszy raz w moim życiu, kiedy ucieczka wydawała mi się beznadziejnym pomysłem.
       To wszystko zapewne działo się nadzwyczaj szybko w rzeczywistości, ale w mojej głowie odtwarzało się niczym spowolniona scena z filmu sensacyjnego ubarwiona w efekty specjalne. Jej stanowcze dłonie, drżące, ciepłe oddechy, karmazynowe, zapewne spowite chłodem wieczoru usta oraz moje rozszalałe, pełne niepokoju serce. Czekałem biernie na rozwój wydarzeń, licząc każdy milimetr zmniejszającej się pomiędzy nami odległości.
         Ale oczywiście - to było za piękne, żeby było prawdziwe.
 

*

Oppa - starszy brat; pieszczotliwy zwrot do osoby, którą się miłuje (tylko w przypadku, kiedy to dziewczyna zwraca się do starszego chłopaka albo idola)
Hyung - już sami to powinniście pamiętać, prawda?

Rozdział z dedykacją dla mojego Zwalowsky'ego, czyli najukochańszej i najwspanialszej Momo.
Bardzo cenię sobie twoje komentarze, a także twoją obecność, dlaczego żałuję, że ostatnio tak mało mamy dla siebie czasu. Mam szczerą nadzieję, że to się zmieni, kocie. 

Przepraszam, że taki długi ten rozdział, ale wymarzyłam sobie, że zatrzymam się na tym momencie.
Chciałam dodać w weekend, ale będę na konwencie, więc w niedzielę będę zbyt pochłonięta nauką, aby poświęcić chociaż chwilkę swojego czasu, nawet na publikację. Także jest dzisiaj. 
Witam nowych czytelników. Cieszę się, że ich nabywam.
I w ogóle - jak wrażenia? 

Tacos rule,

6 komentarzy:

  1. Zawsze gdy zaczynam czytać u ciebie kolejny rozdział mam wielką ochotę na więcej!
    Bosko piszesz a z ciekawym pomysłem efekt jest niesamowity.
    Ten rozdział wyszedł ci zajebiście dobrze,a im dłuższy tym lepszy. Czułam się jakbym była w skórze TOP ! A ostatnia akcja zwala z nóg, pocałują się? Choć ostatnia linijka sugeruje coś odmiennego... Z niecierpliwością będę wyczekiwać następnego chaptera!
    I udanego konwetu!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. GD. Doskonale wiem, jak to jest udawać szczery uśmiech i mówić, że wszystko jest "okej", choć daleko odbiega to od prawdy. Ten chłopak ma naprawdę wiele zmartwień na głowie i wcale się nie dziwie, że czasami ma dość. Odwala kawał roboty za pozostałych członków. Czasami mam nawet wrażenie, że tylko jemu zależy na zespole, ale wiem, iż tak nie jest. Daesung i TOP zostali, a Taeyang wraz z Seungrim najnormalniej w świecie się zmyli. Rozumiem, że SOL miał plany, ale Seungri po prostu zachowuje się jak smarkacz! TOP jest w zespole, w którym i ON śpiewa! Muszą nauczyć się ze sobą żyć, bo to, co się wyprawia w ICH domu przechodzi wszystko.
    Jasmine przyglądająca się z uwagą TOP i uciekająca wzrokiem, gdy tylko ich spojrzenia się spotykają... Coś mi tutaj uczuciem zalatuje! Oł yeah :D. No i GD na szczęście pozwolił Daesungowi pójść Wcale nie dziwi mnie jego radość, gdyż musiał być naprawdę zmęczony.
    Dragon wie i TOP przyznał się do tego, że tamtego dnia był u Jasmine. Tylko dlaczego nie stanęła w obronie Tabi'ego? Dlaczego z takim bólem podziękowała mu za to, że dzięki niemu znów stała się 'wymówką'? Czy tylko ja czegoś tutaj nie rozumiem? Dragon całkowicie zawiódł się na TOP i nic nie wskazuje na to, by to się zmieniło. Daesung zrozumiał, że został oszukany, a to taki cudowny chłopak o złotym sercu... Cholera! Dlaczego wszystko obraca się przeciwko TOP?! Możesz mi to wytłumaczyć?! Ilekroć wyobrażam sobie, jak on musi się czuć z ciągłym poczuciem winy, moje serce pęka na pół i mam ochotę płakać. A tu wszystko komplikuje się jeszcze bardziej. W dodatku TOP został kompletnie sam. Już nawet Daesung nie mógł stać po jego stronie. Aż mi szkoda naszego D-Lite.
    " Co naturalnie w takiej sytuacji robi każdy normalny człowiek? Nie, nie otwiera oczu i nie wstaje posłusznie z szerokim uśmiechem na ustach, wy dziwolągi - odwraca się perfidnie na drugi bok i wypina cztery litery, ponieważ świat się jeszcze nie wali." - IDEALNIE sformułowane zdanie i ukazujące moją niemalże codzienną rzeczywistość xD. Też nigdy nie budzę się, dopóki ktoś nie użyje drastycznych metod. Żółwik, TOP! xD. I mi również zawsze jest zimno. Nawet w lato... ale nieważne. Ja nie o tym. Cieszę się, że pomimo trudu i stękania, TOP wywlókł się z łóżka, gdyż byłam niesamowicie podekscytowana tym, dokąd chciał go zabrać, a tu okazało się, że tak naprawdę nie stało się nic poważnego. Taeyang po prostu chciał spędzić trochę czasu z Tabi'm i być jego oparciem... co za słodziak! Wielbię go, wielbię go, wielbię go <3. Dzięki niemu nasz Bingu TOP nie czuł się taki samotny... to taki cudowny gest, że uśmiech nie schodzi z mojej twarzy *,*. Wielbię Cię, Taeyang <3. Zakupoholiki... Jak ja nienawidzę zakupów. A co dopiero łazić po sklepach godzinami i nic nie kupić... Ale gest naszych chłopaków względem fanek był słodki. Ach, chciałabym być na ich miejscu *,*. Jasmine parodiująca zachowania fanek... wyobraziłam to sobie i mimo mojej szczerej niechęci do tej dziewczyny - parsknęłam śmiechem. To musiał być po prostu genialny widok, a miny Taeyang'a i TOP z całą pewnością były bezcenne xD.
    Diabelski młyn... TOP, jakie Ty masz genialne pomysły! Zabierz mnie też, proszę *,*. Ponadto... tym razem to TOP wpatrywał się w Jasmine, a jego serce zamrowiło dziwnym uczuciem... Jak słodko to opisałaś *,*. Jednak o ile wdałam się w piękno tej chwili, Taeyang momentalnie zmienił mój nastrój i znów wybuchnęłam niepohamowanym śmiechem! "Zróbcie to, nie będę patrzył." i ukazanie, co takiego mieli zrobić z Jasmine... *HAHAHA* leżę na ziemi i nie mogę ze śmiechu xD. I jeszcze stwierdził, że to przecież tylko "buziaczek", gdy nasze gołąbeczki omal nie wyszły z siebie *hahaha*. Wielbię tego chłopaka, po prostu wielbię! Od dziś jest moim numerem 1. i upraszam się o jego częstsze pojawianie się w opowiadaniu! Sprowokował Jasmine, a ta - ku mojemu zdziwieniu - dotknęła policzków TOP i zaczęła przybliżać do niego twarz! Matko, a jakie uczucia towarzyszyły naszemu TOP przy tym! OMMO *_____________________________________*.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale skoro to było zbyt piękne, żeby było prawdziwe to znaczy, że... do niczego jednak nie doszło, prawda? NIEEEEEEEE! WHY?! Dlaczego Ty mi to robisz?! Chociaż sama nie wiem, czemu chciałabym wredną Jasmine widzieć u boku zagubionego, słodkiego TOP... Ale nie ważne.
    Czekam z niesamowitą niecierpliwością na kolejny odcinek <3. Wiesz, że jest to mój numer #1 jeśli chodzi o ulubione opowiadania! Masz moje serce *____________*. Największa z najwierniejszych fanek, Snooki.

    OdpowiedzUsuń
  4. http://bkk-szukajac-szczescia.blogspot.com -> Jeden, zapraszam serdecznie ; )

    PS: Muszę przeczytać Twojego bloga, wcześniej byłam tak zalatana, że o niczym nie pamiętałam, jutro, albo w jakimś bliskim terminie postaram się nadrobić zaległości. Enjoy! :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Przepraszam, że tak późno. Nie zgadzam się, po prostu mnie zezłościłaś. Jak możesz twierdzić, że to nie ma żadnego znaczenia? Lubię Twojego bloga. Wiem, że trochę go zaniedbałam, mam nadzieję, że mi wybaczysz. W każdym bądź razie, wchodzę i widzę nowy, przepiękny szablon. Nagłówek jest szczególnie ładny. Jak zwykle, zaczęłaś cytatem, bardzo mądrym zresztą. Brnę tak sobie przez rozdział, czytam i znalazłam takie piękne zdanie, że muszę je skomentować. "Momentalnie zatęskniłem za ciepłem ramion mojej ukochanej mamy." Wzruszyłaś mnie, dzięki Tobie uśmiecham się do ekranu, strasznie ładne. Jasmine stała się tylko wymówką? Jak może tak twierdzić, przecież widać, że mu na niej zależy. Wyznanie Taeyanga zabrzmiało jakoś tak nie po heterowsku, ale w każdym bądź razie cieszę się, że mogą spędzić ze sobą czas, rzeczywiście, chłopak nie miał go za dużo dla przyjaciół. Rozdział nie jest długi, bo czytając Twoje dzieła, można się w tym zatracić. Końcówka cudowna.

    Zapraszam na 32. rozdział,
    marsz-mendelsona

    OdpowiedzUsuń
  6. Zapraszam na 33. rozdział,
    marsz-mendelsona

    Przepraszam za spam, ale prosiłaś o informację i nie wiem, gdzie mam to robić.

    OdpowiedzUsuń