CHAPTER SIX.
Kto nie ma nic, nie ma nic do stracenia.

"Mało kto zna naszą twarz, 
bo za ple­cami wiedzą o nas najwięcej..." ~ Autor nieznany


        Byłem dzieckiem w skórze dorosłego. Wstąpiłem do świata brutalnego, okrutnego i bezlitosnego całkowicie nieprzygotowany, opierając się na innych ludziach, a tym samym przysparzając im jeszcze więcej kłopotu. Chciałem być godny swojego imienia, a jednocześnie nieustannie szukałem poparcia w innych. Niczym dziecko próbowałem desperacko zwracać na siebie uwagę, sprawiać, żeby o mnie nie zapomnieli. A teraz stałem w obliczu sytuacji, której problemem byłem ja sam. I świat zewnętrzny oczekiwał ode mnie wzięcia odpowiedzialności za swoje czyny. Musiałem wyjść na chwilę ze swojego zaściankowego świata oraz pozostawić chwilowo bezpańskie kredki. Czy jednak potrafiłem?
       Minęło dobre dwadzieścia minut od kiedy stanąłem twarzą w twarz z Jiyong'iem po raz pierwszy w ciągu doby. Nie poruszyliśmy tematu mojej całodniowej nieobecności. O nic nie pytał, choć jego wyraz twarzy wskazywał na jawne niezadowolenie ukryte za maską nienaturalnej powagi. Zapewne dobierze mi się do skóry nieco później, ale póki co mieliśmy co innego na głowie. O wiele bardziej niepokojącego, przez co zostałem zepchnięty na drugi plan.
          Seungri.
      Według wersji zdarzeń GD, V.I od samego rana zachowywał się dziwnie. Nie chciał jeść, nieustannie pił kaloryczne napoje gazowane, nie nawiązywał kontaktu wzrokowego z żadnym z nich, a na domiar wszystkiego był niezwykle milczący, co nie wpasowywało się w dominujący charakter naszego Pandy. Dla niewiedzących, jego przezwisko wzięło się od charakterystycznych cieni pod oczami oraz uwydatnionej dolnej powieki, co nadawało mu uroku godnego pandy. Tak go to denerwowało, że w końcu zaserwował sobie zabieg plastyczny, mający na celu zniwelowanie tego efektu. I choć teraz jest zdecydowanie lepiej, Panda pozostała w naszej „rodzinie”.
        Ponadto, wnioskując z tego, czym jeszcze podzielił się ze mną Jiyong, Seungri ożywił się nieco, kiedy pracowali w studiu nagraniowym. Zaczepiał nieco Daesung'a i nieustannie narzekał na moje karygodne zachowanie, choć sam nie pokwapił się, aby zadzwonić. Po całym zajściu, jakie miało miejsce w późniejszym czasie, Seungri po prostu zniknął i nikt nawet nie zauważył jak do tego doszło - G-Dragon jednak nie chciał klarownie wyjawić co dokładnie wydarzyło się po dramatycznej rozmowie ze mną. Teraz, kiedy musiałem patrzeć mu prosto w oczy, czułem się co najmniej niezręcznie, ale poza tym targało mną dziwne uczucie satysfakcji, jakby niewielki ciężarek zsunął się z mojego serca.
         Jiyong chrząknął cicho, kończąc swoje sprawozdanie faktem, iż od dobrych pięciu godzin próbują go odnaleźć we wszelkich możliwych miejscach.
- Nie kontaktował się ze mną, niestety. Nie mogę wam pomóc w tej kwestii. - odparłem niepodobnym do mnie mechanicznym głosem.
To był fakt oczywisty, bo Seungri nie dzwonił do mnie, nawet w kwestii pogaduszek. Jedynie kiedy był pijany albo potrzebował pożyczyć coś z garderoby, ale zdarzało się to stosunkowo rzadko, bo duma mu na to nie pozwalała. Taka domena ludzi noszących imię Seunghyun. Poza tym był on jedynym członkiem naszej rodziny, z którym moje relacje zatrzymały się pomiędzy „Nie wiem czy cię lubię” a „Zmieszam cię z betonem”.
- Co nie zmienia faktu, że musisz nam pomóc, TOP-hyung. - powiedział z naciskiem GD, taksując moją twarz pełnym nadziei spojrzeniem, przez co nietrudno było się domyślić, że nawet on czasem ma swoje chwile bezsilności.
       Jak mogłem mu pomóc? Teraz jak się nad tym poważnie zastanowiłem, nie wiedziałem kompletnie nic o Seungri. Nie wiedziałem do jakich miejsc najczęściej chodzi, nie wiedziałem co lubi robić najbardziej w wolnym czasie poza wiecznym narzekaniem, nie wiedziałem jakie jest jego ulubione jedzenie, a nawet nie byłem w stanie określić jego ulubionego typu kobiety. Kompletne zero poza paroma ważniejszymi sprawami, które warto było zapamiętać, chociażby na rzecz dobrej renomy całego zespołu. Powoli kruszyła się szklana banka, w której żyłem, oddzielając się od pozostałych. Przynależałem do Big Bang, a jednocześnie istniałem poza stworzonym tam wymiarem. Pochodziłem z innej galaktyki. „Ten piąty” jest przecież nie do pary. Mój mały świat się kruszył, a ja czułem się taki nagi przed własną świadomością, a zarazem inna rzeczywistością.
- Zadzwoniliśmy już do jego siostry, ale nie ma go w domu. Sprawdziliśmy także wszystkie znane nam miejsca, wszystkich znanych nam przyjaciół, także prywatne dyskoteki, bary, a w najgorszym wypadku miejsca publiczne. Ponadto, Daesung dzwonił na lotnisko, by dowiedzieć się czy opuszczał on granice miasta, ale najwyraźniej jest gdzieś w pobliżu. - kontynuował Ji, spoglądając na wyświetlacz swojego telefonu jakby spodziewał się znaku, który upewni go, że Seungri znajduje się w bezpiecznym położeniu.
Seul to bezwzględne miasto, nawet dla jego mieszkańców. I nawet dla takiego chojraka jakim był nasz najmłodszy członek. Nic dziwnego, że GD był taki zaniepokojony - poczuwał się do odpowiedzialności, szczególnie w jego przypadku. A ja czułem się nawet gorzej, bo niczym sierota stałem, próbując wypełnić pustkę we własnej głowie czymś stosunkowo sensownym. Na próżno.
           A potem to do mnie dotarło.
          To była moja wina. To zawsze była moja wina. I teraz nie mogłem już się przed tym ukryć. Nie przed poczuciem winy. Znów spieprzyłem sprawę.

*

          Coś się nie zgadzało.
         Zaledwie godzinę temu wciąż byliśmy w gorączce poszukiwań, aż tu nagle Jasmine zadzwoniła do mnie z informacją, że Seungri jest względnie zdrowy, ale co najważniejsze - bezpieczny. Nie chciała podać szczegółowych informacji na temat tego, gdzie go znalazła, ale nakazała mi zachować milczenie i po prostu przyjechać. Nic z tego nie rozumiałem - w końcu pozostali rwali sobie cenne włosy z głowy, zamartwiając się o najmłodszego członka zespołu. W sumie korciło mnie niemiłosiernie, aby podzielić się z nimi tymi dobrymi wieściami, ale w efekcie końcowym doszedłem do szybkiego wniosku, że każdy z nich również wyszedłby Seungri naprzeciw, głównie z rządzą mordu.
        Teraz stałem w wąskiej alejce na przedmieściach, spoglądając ze skrzętnie skrywanym zażenowaniem na maknae, który nawet nie był zdolny do ruchu. Siedział nieruchomo, z zamkniętymi oczami na schodkach prowadzących do publicznej, zapewne dawno zapomnianej toalety, wspierając czoło na splecionych dłoniach i napinając mięśnie twarzy jakby usilnie próbował powstrzymywać odruch wymiotny. Był silny, ale zawroty głowy zdawały się przejmować kontrolę nad jego ciałem. Tak oto, proszę państwa, kończy się samotna noc w tętniącym życiem Seulu.
         Chciałem otworzyć usta z zamiarem chociażby wyrażenia swojego podziwu, że udało mu się przetrwać i wpakować w o wiele większe tarapaty niż kiedykolwiek dotychczas, jednakże on uprzedził mnie, jak gdyby instynktownie wyczuł moje intencje.
- Bez komentarza, hyung. - Jego słowa były co najmniej nieuprzejme, a wręcz brzmiały niczym rozkaz, jednak taki był urok naszego młodego Pandy, do którego z biegiem czasu można się przyzwyczaić, nawet jeśli czasem każdego jego słowo brzmi jak obelga i powód do posądzania go o przesadną zuchwałość.
- Jeśli tego nie skomentuję, to nigdy się nie nauczysz. - odparowałem i całkiem niechcący stanąłem na frontalnej linii obrony, przez co za chwilę mogłem sprawnie zostać ostrzelany wymyślnymi oskarżeniami.
- Pf, teraz się nagle mną interesujesz, co? - prychnął ironicznie Seungri i skrzywił się przy nieco zbyt gwałtownym zadarciu głowy; dopiero wówczas dostrzegłem opuchnięte usta i rozcięcie ciągnące się przez dolną wargę.
- Jakoś nigdy nie oczekiwałeś zbyt wiele uwagi ode mnie.
- Bo nigdy nie sprawiałeś wrażenia, że ci zależy.
- Nigdy nie chciałeś, żeby ktokolwiek się o ciebie martwił.
- A ja nigdy nie chciałem, żebyś ty był z nami w zespole. - wyburczał na koniec Seungri i ostentacyjnie odwrócił głowę w odwrotnym kierunku. - Zawsze wszystko psujesz. Tak jak wczoraj. Przez ostatnie parę miesięcy żyliśmy w cholernej, czarnej dziurze! Aż w końcu nadarzyła się okazja i ty jedynie udowodniłeś, że znowu ci nie zależy!
         Zatkało mnie. Moje milczenie oznaczało wywieszenie białej flagi, choć ciężko było mi przełknąć porażkę. I nie chodziło już o grę słowną, ale o sam fakt, jakich ciekawych, a zarazem przygnębiających rzeczy o sobie samym się dowiedziałem. Nie oczekiwałem, że kiedykolwiek usłyszę tak ubliżające słowa. Czułem się upokorzony. Nagi. I niesprawiedliwie dotknięty.
           To bolało.
       Znów zdawało mi się, że najlepsze co mogę zrobić, to stać w milczeniu z boku i z pokorą przyjmować naganę. Zawsze tak było - od kiedy tylko pamiętam. Nigdy nie starałem się walczyć o swoje. Wolałem odejść pokornie aniżeli godnie, ale ze splamionym imieniem. Ucieczka od problemu to najlepsze wyjście. Zawsze uciekałem. Zawsze.
        Ujrzałem zmierzającą ku nam Jasmine, która wracała z pobliskiego sklepu niosąc ze sobą butelkę wody i paczkę bodajże wilgotnych chusteczek. Przeniosłem wzrok na Seungri, który wrócił do swojej uprzedniej pozycji, choć jego szczęki tym razem zaciskały się w złowrogi sposób. Nie czułem gniewu, nie potrafiłem tak naprawdę się na niego złości, ale palące uczucie przebiegło dreszczem pod moją skórą i wysłało impulsu nerwowy do mięśni mojej ręki. Nie wiem jak i nie wiem kiedy, ale ruchem dłoni chwyciłem Seungri za łachmany i niekoniecznie delikatnie poderwałem go do pozycji pionowej, nie dbając o to, że chwiejnie zatacza się na bok i nie jest zdolny do utrzymania masy swojego ciała na własnych nogach. Był zbyt zaskoczony, żeby wydać z siebie jakikolwiek okrzyk protestu, za to Jasmine go w tym poręczyła.
- TOP, co robisz?! - zawołała półgłosem w obawie, że ktoś nas znajdzie, co nie byłoby zbyt korzystne dla naszej reputacji i truchtem próbowała nas dogonić, czego nie ułatwiały jej balerinki.
          Ja w tym czasie zaciągałem Seungri prosto do samochodu i choć nie było to proste, z powodu swojego stanu nie był w odpowiedniej pozycji ani położeniu, żeby stawiać porządny opór. W momencie, kiedy wepchnąłem go na tylne siedzenie, dotarła do nas Jasmine i stanowczo chwyciła mnie za nadgarstek, odciągając od tylnych drzwi samochodu, zza których słychać było żałosne jęki Seungri.
- Co ty wyprawiasz?! Rozum całkowicie ci odjęło?! Nie widzisz, że brak mu sił?! - wygarnęła mi z wyrzutem młoda Anderson, próbując usilnie nawiązać kontakt wzrokowy.
To było bardzo błyskotliwe, zwłaszcza, że chwilę temu miał wystarczające pokłady energii, żeby wylać na mnie kubeł bezpodstawnych skarg.
- Oh, tak? Nie zauważyłem. - rzuciłem obojętnie i otworzyłem drzwi od strony kierowcy.
         I w tym oto malowniczym, i dramatycznym, wręcz godnym każdej koreańskiej dramy momencie oberwałem ciężką butelką po głowie. Syknąłem z bólu i sięgnąłem ręką do tyłu głowy, próbując zlokalizować centralny punkt uderzenia. Zaciskałem zęby, tym samym usilnie powstrzymując się od oskarżenia jej o stosowanie przemocy.
- Jesteś najgorszym typem kobiety, jaki mógłbym sobie wyobrazić. - Moje usta samowolnie ułożyły te słowa, zrobiłem to podświadomie, mając nadzieję, że ucisk w mojej klatce piersiowej nieco zelżeje wraz z wypowiedzeniem tej ciążącej mi od paru tygodni myśli.
Nawet nie odwróciłem się w jej kierunku, nawet nie raczyłem spojrzeć jej prosto w twarz. Po prostu wsiadłem do samochodu nie otrzymawszy żadnej odpowiedzi i odpaliłem silnik przy akompaniamencie przekleństw wypowiadanych przez Seungri.
            I pomyśleć, że mógłbym się w niej zakochać...

*

           - Hyung, wszystko gra?
        Podniosłem głowę i napotkałem zatroskane spojrzenie Daesung'a. To był pierwszy raz, kiedy się do mnie odezwał od dnia poprzedniego, kiedy to atmosfera pomiędzy pozostałymi członkami, była zbyt napięta, żeby dalej ingerować we własne nastroje albo mieć w ogóle ochotę na przywrócenie pierwotnego stanu rzeczy. Nawet nasz pełen energii lekkoduch D-Lite nie był w stanie zaprowadzić harmonii i porządku.
       Otóż w skrócie mogę powiedzieć, że zarówno ja, jak i Seungri, wylądowaliśmy na „dywaniku” u G-Dragona i nie sądzę, aby moja kara była lepsza niżeli mojego tymczasowego oponenta, gdyż trwała pomiędzy nami cicha wojna, podczas której na chwilę obecną zawiesiliśmy zbrojne działania. Obydwoje dostaliśmy ostrą reprymendę, ostatnie oraz wyraźne ostrzeżenie i nakaz chwalenia wszystkich sił wyższych za to, że nie zrobił się z tego skandal, bo jakimś cholernym cudem zdjęcia bądź też informacje z nocnej eskapady Seungri nie pojawiły się w porannej prasie ani na portalach plotkarskich. Co prawda na paru stronach czy też forach dyskusyjnych namiętnie komentowali to rzekomo naoczni świadkowie, ale plotki szybko zdemontowano z powodu braku dowodów rzeczowych. Jednakże najbardziej denerwujące było to, że sam sprawca nie chciał się przyznać dlaczego spędził ostatnią noc, opijając się alkoholem w publicznej toalecie, gdzie był narażony na widok publiczny. 
        Moja kwestia z grubsza została przemilczana. Jiyong nie zadawał zbędnych pytań, nie dociekał również, gdzie się podziewałem przez cały dzień, ale ten zawód na jego twarzy wbijał maleńkie odłamki szkła w moje serce. Choć nie mówił tego głośno, zapewne trapiły go moje ostatnie słowa, którymi się pożegnałem. Co jak co, ale prawdopodobnie po raz pierwszy od dłuższego czasu powiedziałem coś zgodnie ze swoimi odczuciami.
          Uśmiechnąłem się łagodnie, ale nie byłem zbyt pewny czy wyszło mi to w poprawny i przekonujący sposób, przy czym skinąłem głową. Ponownie pochyliłem się nad tekstem piosenki, którą komponował G-Dragon przez ostatnie parę tygodni i dopiero teraz mogliśmy umieścić ją w realnie muzycznej wersji, ponieważ rozpoczynaliśmy pracę nad nowym albumem, a harmonogram stawał się co najmniej napięty. Nosiła tytuł „Bad Boy” i z grubsza wydawała się być całkiem rozsądnym wyborem, jeśli chodzi o dobór treści. Jednak nie podobało mi się to uczucie, że nieco w tym ziarnka okrutnej prawdy.
         Poczułem czyjąś rękę na czubku głowy, która niemal pieszczotliwie rozczochrała mi włosy. Zmarszczyłem nos i uniosłem nieco wzrok, choć nie miałem wątpliwości, iż to Daesung, lustrujący uważnym spojrzeniem moje poczynania od dłuższej chwili.
- Pamiętaj, że nie jesteś sam, dobrze?
            Ale wtedy właśnie poczułem się bardziej samotny niż kiedykolwiek.

*

Maknae - najmłodszy członek
Hyung - starszy "brat"
Pamiętamy? Pamiętamy. To dobrze.
Rozdział jest, jaki jest - nie musicie mi mówić. Pardon. 
Ale wytrzymacie, prawda? Teraz akcja nabierze tempa, obiecuję. 
Ta, ja i obietnice to jak... małpa bez banana. (?)
Mniejsza o to.

Zapraszam na mojego nowego (czyt. KOLEJNEGO) bloga, na którym - tak i owszem - głównemu bohaterowi wyglądu udziela nasz kochany TOP, ale obiecuję, że historia jest skrajnie inna, jednak większych detali zdradzić nie mogę. Także póki co pojawił się tam jedynie teaser, który, mam nadzieję, choć trochę zachęci was do czytania. Nie zmuszę was, chociaż niezbadane są pokłady moich zdolności perswazyjnych. Ale tymczasem chyba wypadałoby wam podać adres, prawda?


A tymczasem muszę iść i się uczyć
Ale mi się dzisiaj humor trzyma, nie ma co.
Niech wam TOP na pożegnanie pomacha.



I do zobaczenia przy następnym, pełnym emocji rozdziale (którynawetjeszczeniejestnapisanyalecośsiępodrodzewymyśli).

Tacos rule,
 

7 komentarzy:

  1. O BOŻE, LECISZ Z TYMI ROZDZIAŁAMI JAK BURZA <3!
    Nie wiem dlaczego mają takie stosunki z Seungri i dlaczego w ogóle Seungri miał lekką depresję? Jestem też ciekawa w ogóle jak Jasmine naszą Pandę znalazła? I on mi się wydaje taki uroczy tutaj, nie wiem czemu :3. Mają ciężko Big bangi, nie wiem co się dzieje, ale mam nadzieję, że to wyjaśnisz w najbliższym czasie *_*

    Bad Boy to jedna z moich ulubionych piosenek z ich repertuaru, tak w ogóle.

    A teraz idę umierać. Wybacz za nietreściwy komentarz XD.

    OdpowiedzUsuń
  2. To niemożliwe ile radości daje mi każdy dodany przez Ciebie rozdział. To jak najpiękniejsze prezenty w gwiazdkę, chociaż do nich jeszcze daleko <3. Kocham Cię za każdą z historii o Koreańczykach, ponieważ sprawiasz, że moje życie jest piękniejsze! Ach *,*.
    Chociaż nie przepadam za GLEE to piosenka do rozdziału piękna, świetnie wykonana i idealnie dopasowana do rozdziału.
    Być może TOP jest dzieckiem w skórze dorosłego, jednak posiada on swój nieodparty urok, za który po prostu nie da się go nie lubić. Ja jestem oczarowana kreacją jego postaci i wierzę, że w końcu uda mu się walczyć o własne zdanie. Przestanie uciekać, a zacznie stawiać czoła problemom. Martwi mnie to nagłe zniknięcie V.I. Co się wydarzyło po tym, jak TOP się rozłączył? Gdzie nasz maknae się u diabła podział i dlaczego w ogóle "uciekł"? Skoro GD czuje się bezradny to jest naprawdę źle. Ponadto okazuje się, że TOP naprawdę bardzo niewiele wie o Seungri. Tyle lat należą do jednego zespołu, a nie udało im się zawrzeć bliższej znajomości... to smutne, jednak tak się niestety czasem zdarza. Nie każdy się polubi, jednak trzeba się przynajmniej szanować. A teraz znów sprawy się komplikują i kto wie, co zrobi nasz TOP. Znów się o wszystko obwinia. Okej, może i zawinił, ale to nie jego wina, że V.I nagle zniknął, zachowując się przy tym jak rozkapryszony dzieciak!
    Gdy okazało się, że to Jasmine znalazła Seungri - szczena mi opadła! Wszyscy się zamartwiają, a ona nagle dzwoni do TOP z tak cenną informacją i każe mu jeszcze zachować to w tajemnicy! Ponadto doszło do naprawdę przykrej wymiany zdań między V.I a naszym Tabi'm... To musiał być ogromny cios dla TOP i wcale mnie nie dziwi, że zabolały go słowa maknae. Znów wyszło na to, że TOP nie zależy ani na zespole, ani na Seungri, ani na niczym innym. Znów jest "tym złym", którego należy o wszystko obwiniać. Rozumiem rozczarowanie Pandy i widać, że mimo wszystko zależy mu na uwagę najstarszego z członków, jednak powinien zastanowić się nad tym, co musiał poczuć jego imiennik podczas tak bolesnych słów. Z drugiej strony: Dlaczego Tabi się nie bronił? Dlaczego nie zaprzeczył? Powinien powiedzieć, że to nie prawda! Powinien wyjawić, dlaczego tym razem ich zawiódł. Zrobiło to dlatego, że Jasmine potrzebowała pomocy. Nie potrafił jej zostawić, a to dobrze o nim świadczy! Nie powinno mu się za to obrywać! Cholera! Czy on kiedykolwiek przestanie dawać zrzucać na siebie błędy całego świata?!
    Ale nastąpił czołowy moment! TOP zaciągnął Seungri do samochodu i mimo protestu Jasmine i oberwania od niej butelką - odjechał. Uprzednio wypowiedział w jej stronę naprawdę bolesne, ale szczere słowa. "Jesteś najgorszym typem kobiety, jaki mógłbym sobie wyobrazić". Wydaje mi się, że choć Anderson zgrywa taką twardą, wredną dziewczynę to te słowa jednak ją zabolały. Mnie zabolałyby na pewno. W dodatku ta końcowa myśl TOP, że MÓGŁBY zakochać się w kimś takim, jak Jasmine Anderson... Zaczyna się.
    Uwielbiam Daesunga,który wydaje mi się być takim Aniołem Stróżem naszego zagubionego TOP. Zawsze próbuje stanąć w jego obronie i załagodzić napięcie panujące między członkami zespołu. Cieszę się, że Tabi przynajmniej w nim ma oparcie. G-Dragon ma trudne zadanie, ponieważ na każdym kroku musi wszystkiego i wszystkich pilnować. Dziecinne zachowanie maknae znów mogło wywołać falę wzburzeń w świecie plotkarskim, a to ostatnie, czego BIGBANG akurat teraz brakuje. Ponadto atmosfera jest tak napięta, że przelatujący gołąb usmażyłby się, jak na patelni. To smutne. I nie wiedząc czemu w moich oczach pojawiły się łzy przy dwóch ostatnich linijkach rozdziału. Uczucie samotności TOP naprawdę łamie moje serce. Czuję się tak, jakbym siedziała obok niego niczym duch i nie potrafiła nic zrobić. Jakbym oglądała nadzwyczaj wzruszającą dramę, przy której łzy same lecą po policzkach. Daesung wypowiedział naprawdę piękne, a zarazem zobowiązujące słowa. Chciałabym, by TOP nie czuł się taki samotny, ponieważ cierpię razem z nim.

    OdpowiedzUsuń
  3. Teraz wydaje mi się, że Jasmine miała rację. Są do siebie bardziej podobni, niż mogłoby się wydawać. Łączy ich samotność. I czuję, że to ona sprawi, że staną się dla siebie najważniejszymi osobami na świecie. Że połączy ich miłość mimo przeciwności losów i różnych charakterów.
    Rozdział przepiękny, chwytający za serce. Kocham to opowiadanie i Ciebie za to, że je piszesz. Jest zdecydowanie moim numerem jeden wśród listy ulubionych <3. Z utęsknieniem wyczekuję siódemki <3.

    OdpowiedzUsuń
  4. http://wieczne-uczucie.blogspot.com/ SERDECZNIE ZAPRASZAM NA ROZDZIAŁ 3! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Tu Shadow z better-late-than-never-xx (mój drugi nick). Chętnie przeczytam Twojego bloga, ale zacznę na weekendzie choć też to nie jest pewne, bo mam 2 osiemnastki - możliwe, że zacznę nawet jutro na jakiejś nudnej lekcji albo w autobusie, bo teraz jak wracam ze szkoły to kompletnie na nic nie mam czasu -.- Ale przeczytam:D I miło, że poświęciłaś czas na mój blog, dziękuję za komentarz i zapraszam też na mój drugi blog - who-can-i-trust (z tym nickiem, co komentarz):D A to, że zaczęłam pisać o Azjatach nie wiem z czego wynikło:D Może przez "Dragon Balla", którego zaczęłam wtedy oglądać albo przez filmy na japońskie, które oglądałam na youtube:D Po prostu czysty przypadek:D

    OdpowiedzUsuń
  6. OMG.
    To jest zajebiste! Wszystko tak szczegółowo opisane, moje klimaty ^^ I choć bardziej przepadam za Japonią to i Koreą nie pogardzę ( Mam nawet ulubiony koreański zespół i nie jest nim PSY)
    Rozdział smutny jak dla mnie ale lubię go. Jest wyczapisty *-* Już się nie mogę doczekać następnego rozdziału !
    Świetne opowiadanie, naprawdę przypadło mi do gustu, co nie często się zdarza. Mam nadzieje że nie porzucisz bloga i będziesz cieszyć moje oczy rozdziałami ^^
    No i odpowiedz na twoje pytanie.
    Świat przedstawiony wymyślałam sama ale szkielet całego opowiadania opiera się cząstkowo właśnie na High School Of The Dead. Jednak nie jest to fan fiction ^^ Historia i bohaterowie w całości są wymyśleni przeze mnie.
    Pozdrawiam~~!

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak tu teraz pięknie *,*. Wielbię ten szablon <3

    OdpowiedzUsuń