CHAPTER ONE
Raz na wozie, raz pod wozem.

 "Przy­jaźń zaw­sze jest pożyteczna, 
a miłość często by­wa szkodliwa." ~ Seneka Młodszy

       - Oddawaj.
      Siedziałem skulony na kanapie, z kapturem nasuniętym na głowę, krzyżując ramiona na wysokości klatki piersiowej i obserwując „tą” scenę spod przymkniętych powiek. A o co dokładnie chodziło? Seungri niemalże wisiał nad Dragonem od dwudziestu minut z wyciągniętą wyczekująco ręką. Jego poważny wyraz twarzy świadczył o tym, że nawet i on ma swoje chwile słabości, choć zwykle pokazywał się nam od zadziornej, względnie zabawnej strony. Co do tej zadziorności - przez to właśnie często wpadał w kłopoty, dlatego jako „starsi koledzy” niebywale się o niego martwiliśmy. Teraz była to, dzięki niebiosom, jedynie kwestia wewnętrznej sprzeczki.
- Dongsaeng, ile razy mam ci powtarzać, że go nie mam? - obruszył się Jiyong, strzepując nerwowo rękę Seungri ze swojego ramienia, który właśnie usiłował przejść do rękoczynów.
- Tylko ty zabierasz mi telefon! Hyung! - zajęczał żałośnie Seungri i ponownie uczepił się ramienia chłopaka, potrząsając nim jak opakowaniem drażetek. Dosłownie.
- Aish, jesteś dzisiaj niebywale upierdliwy, Seungri! - warknął Dragon i odsunął się na bezpieczną odległość. W efekcie końcowym wstał i przemieścił się na miejsce obok Taeyang'a, który drzemał cicho, nie zwracając na siebie zbyt wielkiej uwagi. Najmłodszy z naszej ekipy wcale nie dał za wygraną. Przeczesał nerwowo ręką czarne włosy i rozejrzał się uważnie po pomieszczeniu jakby w nadziei, że jego telefon komórkowy sam wyskoczy z ukrycia.
- Sam się o to prosiłeś. Idę przeszukać twoje rzeczy. - fuknął ostentacyjnie i zamiast w cywilizowany sposób obejść skórzaną kanapkę, wspiął się po niej, po czym przeskoczył przez oparcie. Obserwowałem zmiany zachodzące na twarzy GD, które zaczynały się od niemego zdumienia, poprzez autentyczną irytację, a kończąc na całkowitej obojętności, choć jego wzrok wciąż niespokojnie sięgał drzwi, przez które przed chwilą przeszedł maknae. Na dłuższą metę zapadła głucha cisza, a jedyny dźwięk jaki do nas dobiegał to głęboki oddech pogrążonego we śnie Taeyang'a, który najwyraźniej pozostał niewzruszony na defekty kłótni. W gruncie rzeczy byliśmy już do tego przyzwyczajeni.
      - Tabi, śpisz? - Wzrok GD automatycznie spoczął na mnie.
Moja reakcja? Oczywiście, że udawanie. Spuściłem wzrok, wbijając go w posadzkę. Nie, nie chodzi o to, że peszyło mnie spojrzenie przyjaciela. Nie potrafiłem patrzeć ludziom w oczy. Sęk w tym, że nawet oni czasem narzekali na „magnetyzm duszy” w moich źrenicach, który udawało mi się chociaż w taki sposób wyrażać, gdyż moje emocje niekoniecznie zawsze były dokładnie pokazane w mimice twarzy - wyłącznie w kwestii życia codziennego. Ludzie mówili mi, że jestem świetnym aktorem, a ja od niepamiętnych czasów twierdzę, iż po prostu nie obdarowano mnie zbyt wielkim talentem, jedynie łutem szczęścia.
- Przez was nie mogę. - wychrypiałem po krótkiej chwili milczenia, bo i tak nie dałby się wpuścić w maliny. - Mogłeś mu po prostu oddać tą komórkę.
- Ile razy mam powtarzać, że akurat mało obchodzi mnie jego komórka? - odparował słowny atak Jiyong i sięgnął po swój telefon, który akurat zaczął dzwonić. Jak zwykle, nie mógł się oprzeć i odebrał. Bycie liderem i człowiekiem-orkiestrą naprawdę zobowiązuje.
     Nigdy nie miał dość. Nie znał umiaru. Nasze życie od sierpnia 2006 roku nabrało zawrotnego tempa. Zadebiutowaliśmy i choć początek nie był łatwy, to z kimś takim jak G-Dragon, nie był także niemożliwy do przejścia. To on zawsze pilnował, żeby wszystko było jak w zegarku. Poznawał nas od każdej możliwej strony i wykorzystywał wszystkie zalety na rzecz przetrwania zespołu. Zajmował się każdym niedoskonałym detalem. W pewnym sensie to również dzięki niemu wkupiłem się w łaski wytwórni YG Entertainment i zostałem przyjęty do zespołu. To również dzięki niemu zaszliśmy tak daleko, dotarliśmy do tego punktu naszej podróży.
     Do punktu, który był dla nas zgubny. Do punktu, który wystawił naszą przyjaźń na próbę. Do punktu, który mógł być końcem wszystkich naszych marzeń.
      Wstałem z miejsca, widząc jak chłopak krząta się w tą i z powrotem, rozmawiając irytująco głośno przez telefon. Najwidoczniej coś ustalał, a zmęczony wyraz jego twarzy mówił więcej niż padające słowa. Zaszedłem go od tyłu i bez zbędnego kwestionowania zabrałem mu telefon, po czym wsunąłem do swojej kieszeni, uprzednio rozłączając się z rozmówcą. Nikt nie powiedział, że życie jest sprawiedliwe, a ja - wbrew wszelkim zastrzeżeniom - posiadam skomplikowany mechanizm logicznego i sprytnego myślenia.
- Co...? Co ty wyrabiasz?! Seunghyun, oddawaj telefon!
Historia ewidentnie zatacza koła. Pokręciłem głową i zmierzyłem go uważnym spojrzeniem. Używał mojego imienia tylko w kryzysowych sytuacjach - kiedy się irytował albo kiedy czegoś chciał, lub też kiedy prezentował obydwa zachowania. Trudno stwierdzić co bardziej teraz się na nim odbijało, bo zacięty wyraz twarzy mieszał się z wewnętrzną rezygnacją.
- Dyrektor Jang powiedział, że mamy odpocząć po... tym, co się ostatnio wydarzyło. Mam ci może podać definicję tego stanu? - uniosłem znacząco jedną brew, kiedy ponownie i na próżno próbował sięgnąć ręką do kieszeni moich spodni.
- Nie bądź taki do przodu, bo ci z tyłu zabraknie. - burknął chłopak i zaciśniętą pięścią szturchnął mnie w ramię, ale zrobił to jednak bez entuzjazmu. - Pójdę się położyć, ale pod warunkiem, że oddasz mi telefon.
- Jak myślisz, kto tu stawia teraz warunki?
- Ale ty jesteś...
- Błyskotliwy?
- Nie, głupi. Bingu T.O.P - wystawił zapalczywie język. Podniosłem rękę i miałem zamiar uderzyć go w żartobliwy sposób, ale zrobił sprawny unik. W momencie, w którym ponownie rzucił się na kieszeń, odskoczyłem do tyłu, starając się stłumić śmiech. Efekt końcowy był dość marny, bo niechcący uderzyłem plecami o komodę stojącą pod obszernym lustrem ze staroświeckim obramowaniem.
- Aigoo... - usłyszałem donośny szept GD, a następnie niezbyt głośny, ale dobitny trzask.
      Ale piekło dopiero miało się zacząć. Nie dość, że głuchy dźwięk przez dłuższą chwilę wibrował w powietrzu, zakłócając ciszę, to w dodatku obudził Taeyang'a, który zerwał się gwałtownie z kanapy i chwycił losową poduszkę, ciskając nią w nieokreślonym kierunku jakby spodziewał się włamywaczy bądź tajnych agentów FBI. Nawet jeśli, to poduszka niewiele by zdziałała.
- Co wy robicie?! - odwrócił się w naszym kierunku, kiedy w końcu odszukał nas wzrokiem.
Oszołomiony spuściłem wzrok pod swoje nogi, gdzie już klęczał GD, próbując ostrożnie zebrać większe kawałki rozbitego szkła. Próbowałem poukładać w myślach kolejność zdarzeń, ale nie wychodziło mi to najlepiej. Chrząknąłem znacząco, czując się winnym, a jednocześnie głupim do potęgi entej. Najgorsze w tym wszystkim było to, że nikt nie ryknął śmiechem i nie nabijał się z niefortunnego wypadku. Podniosłem wzrok, by spojrzeć na Taeyang'a, ale wyraz jego twarzy niewiele mógł wskórać albo choć dodać mi odrobinę otuchy. Problem w tym, że albo jego twarz właśnie zbladła, albo był to jedynie efekt zmęczenia bądź też niedowidzenia z mojej strony. Możliwe, że zbliża się pora na wizytę u okulisty. „Błagam, roześmiej się” - wołałem rozpaczliwie w myślach, gdyż uznawałem zaistniałą sytuację za całkiem typową dla każdego człowieka. Każdy ma prawo do takiej wpadki, prawda? W przeciętnych okolicznościach już dawno stałbym się obiektem żartów, więc dlaczego nikt nie reagował teraz z należytą wesołością?
      Niemalże w tej samej chwili do pomieszczenia wparował Seungri, ściskając naręcze ubrań, które zgarnął, przekopując się przez walizkę Dragona. Otaksował uważnym wzrokiem naszą trójkę, aż w końcu zwrócił uwagę na rozbite, kolorowe szkło. Zagwizdał z dezaprobatą.
- Geez, co wyście...?! O kurczaki... - wymamrotał zszokowany.
- Co? O co wam wszystkim chodzi? - zapytałem nieco podirytowany.
Wszyscy troje spojrzeli na mnie, jakbym był niedorozwinięty umysłowo. Może i trochę było w tym racji.
- To był szklany amulet, którą Daesung dostał od swojej siostry. Pamiętasz, że jego siostra jest w wojsku, prawda? Dostał go, kiedy dopiero zaczynaliśmy... Choć się tym nie chwali i ciągle stroi sobie żarty z niej, to naprawdę ją ceni. I teraz, dzięki tobie, chyba kompletnie się załamie. - ofuknął mnie Seungri, nagle zmieniając wyraz swojej twarzy na nieokiełznanie agresywny.
Zamrugałem, jakbym w ten oto sposób próbował obrać drogę wyjścia poprzez dobrą minę do złej gry, jednak w tak krępującej sytuacji był to w istocie „level hard”.
- Skąd...? Ja...? Lepiej spuść z tonu, młody. - uniosłem palec wskazujący i wycelowałem w swojego podopiecznego, z którym planowałem rozpętać wojnę, ale zrobiłem to bez przekonania.
- Dobra, dość kłótni. - Taeyang wepchnął się pomiędzy nas i rozdzielił na szerokość swoich ramion, by przypadkiem nie doszło do rozlewu krwi. - Lepiej zastanówmy się jak to wyjaśnimy.
- Skłamiemy? - odezwał się natychmiastowo Seungri.
- Kupimy nowy? - zabrałem głos niemal w tej samej chwili, na co reakcją chłopaka było piorunowanie mnie spojrzeniem.
- Przyznamy się. - odezwał się GD, stając na własne nogi. - A raczej to ja się przyznam.
Zapadła drętwa cisza. Wszyscy wpatrywaliśmy się w naszego lidera z wytrzeszczonymi oczami - wyjątkowo dosłownie i trafnie zostało to ujęte. Jego wzrok prześlizgnął się po twarzach wszystkich tu zebranych, po czym on sam wzruszył lekceważąco ramionami. W garści trzymał amulet, a raczej miazgę zbudowaną z drobinek, która z niego została. Nie wyglądało to najlepiej, więc również nie było mowy o jakiejkolwiek próbie naprawy. Ba, ten widok sprawiał, że aż wszyscy zwijali się ze strachu na myśl o tym, do jakiej rzezi może doprowadzić D-Lite, kiedy to ujrzy na własne oczy.
     Seungri niespodziewanie wyciągnął rękę w kierunku Dragona i przyłożył dłoń do jego czoła. Charakterystyczna zmarszczka zaniepokojenia na jego czole tylko zreflektowała lidera do szybkiego odsunięcia się w przeciwnym kierunku.
- Ty naprawdę potrzebujesz snu. Chodź. Prześpisz się i wszystko jeszcze raz przemyślisz zanim Daesung wróci. - chwycił jego nadgarstek i stanowczo pociągnął go w kierunku, z którego całkiem niedawno wrócił. Jiyong zaparł się nogami, przy czym wyszarpnął swoje przedramię z ręki młodszego od siebie chłopaka.
- Nigdzie nie idę. Trzeba to wyjaśnić.
G-Dragon zapierający się przed pójściem spać? Ciekawe.
- Przecież nic nie zrobiłeś! - irytował się maknae.
- To ja spowodowałem wypadek.
- Z tego, co widziałem, to jego wina. - wycedził przez zęby, wskazując w moim kierunku.
Zupełnie nagle, z czystego przypadku, zostałem włączony do całej sprzeczki i to w dodatku bez najmniejszego grama poszanowania ze strony młodszego. Powinienem był coś powiedzieć, chociażby po części przyznać się do popełnionej zbrodni, ale nie miałem zbyt dużej siły przebicia, nawet jako najstarszy. W dodatku zaczął rozbrzmiewać ponownie dźwięk nadchodzącego połączenia w telefonie GD, ale głos obu panów skutecznie to zagłuszał.
- Co ty mogłeś widzieć? Przecież w tym czasie obrabiałeś moje gacie.
- Że co proszę?!
- Mniejsza. To ja popchnąłem Tabi'ego.
- Co wcale nie znaczy, że...
- Przestańcie. - wtrącił się niespodziewanie Taeyang, który od dłuższego czasu przeskakiwał wzrokiem od jednego do drugiego jakby oglądał mistrzostwa świata w tenisie ziemnym. Jednak jego słowa spłynęły na niczym, bo pozostała dwójka nie miała najmniejszego zamiaru zakopać topór wojenny.
     Ledwie zorientowałem się, kiedy jego ręka zanurkowała w mojej kieszeni i wydobyła wibrujący namiętnie telefon. Obejrzałem się, by sprawdzić, co zamierza zrobić. Nie wiedziałem czy wyrazić skrajne rozbawienie czy też dogłębne przerażenie tym, że Taeyang właśnie otworzył okno, wyskoczył na balkon i z rozmachem cisnął urządzenie w otwartą przestrzeń, by zabłysnęło w blasku słońca, a następnie malowniczo opadło w dół. Brutalne, ale skuteczne, gdyż akurat w tej chwili pozostali byli w stanie zwrócić uwagę na jego poczynania.
- Czy to był mój...? - wymruczał skonfundowany Jiyong i zrobił nienaturalnie duże oczy, przy czym wymierzył swoje iście mordercze spojrzenie w stronę sprawcy.
- Jak ci tak bardzo zależy, to leć na dół po niego, a raczej po to, co po nim zostało. Może trochę ochłoniesz i się ogarniesz. - odparł ze stoickim spokojem Taeyang, a następnie zapakował się do sąsiedniego pokoju, by kontynuować przerwaną wcześniej drzemkę. Stary, dobry Tae.
     Nie słuchałem już dalszej części zażartej konwersacji, ale ze strzępków, jakie do mnie dotarły, wywnioskowałem, że tym razem ponownie chodzi o telefon Seungri. Nie było to dla mnie zaskoczeniem, gdyż zwykle w efekcie końcowym wracaliśmy do punktu wyjścia. Jedyne o co miałem do siebie żal, to brak jakiejkolwiek reakcji. Bardziej obojętnym być nie mogłem, a zdarzenia tego typu spotykałem na co dzień. Moje życie, wbrew pozorom, było niemalże sielskie, nawet jeśli napięty harmonogram rzadko kiedy pozwalał na tak bezstresowe dni.
        Do czasu.

*

         Zamrugałem, chcąc się upewnić czy moje oczy są w pełni otwarte. Mimo iż, dopiero co wybudziłem się z głębokiej drzemki, wokół mnie zacieśniała się nocna ciemność. Przez niezasłonięte rolety przebijał się blask księżyca, oświetlając upiornie porozstawiane po pokoju przedmioty. Poruszyłem zdrętwiałą ręką, na której udało mi się niefortunnie zasnąć i przekręciłem się na plecy. A raczej próbowałem, bo w owym momencie natrafiłem na ciało obce, które oddychało równomiernie w rytm spokojnego snu. Podniosłem się gwałtownie do pozycji siedzącej, ale i to nie było w stanie rozbudzić śpiącej obok mnie osoby. Szturchnięciem łokcia jej biodra uświadomiło mnie o dwóch bardzo istotnych faktach; po pierwsze - to był G-Dragon, a po drugiej - co on, do licha ciężkiego, tutaj robił?!
- Oi, Jiyong... Idź do siebie, bo chcę się obrócić. - wyburczałem zaspany, potrząsając niemrawo jego na wpół sprawnym o tej porze ciałem. To jednak nie poskutkowało, więc próbowałem przesunąć go stopą, starannie napierając na okolice nerek. Jęknął głucho w ramach protestu i chwycił moją poduszkę, nasuwając ją na ucho, jakby to miało go uchronić przed moimi metodami budzenia. Fakt faktem, postawienie go do pionu wyglądało jak walka z Chuckiem Norrisem - nie do przeżycia.
- Aish... - syknąłem urażony, kiedy brutalne szarpnięcia również zostały zignorowane. Byłem już na tyle rozbudzony, że wyskoczyłem z łóżka i podreptałem do drzwi. Skoro on nie chciał ruszyć czterech liter, to ja miałem zamiar wyemigrować do jego tymczasowego pokoju w apartamencie, który na chwilę obecną zajmowaliśmy z oczywistych, trudnych okoliczności, w jakich znalazł się nasz zespół.
        Nie kwapiłem się, by zapalić światło w pokoju. Po prostu wszedłem i rozejrzałem się, by zlokalizować miejsce do spania. Skoro i tak nie byłem ubrany w zbytnio galowy strój, nie musiałem się martwić o przebieranie. Zresztą z przyzwyczajenia i częstego zmęczenia zasypiałem w kompletnym stroju roboczym.
      Podszedłem do łóżka, przy okazji przecierając zapuchnięte od niewyspania powieki. W zasadzie to ledwo co widziałem, ponieważ trudno było mi skupić swoją świadomość na czymkolwiek. Usiadłem na krawędzi i leniwym ruchem odgarnąłem kołdrę. I wszystko byłoby w porządku...
       Gdyby nie ten rozsadzający czaszkę wrzask, na który - naturalnie - również zareagowałem tak samo, może trochę naginając dozwolone podczas ciszy nocnej decybele.
      Zmieszany, przerażony niemalże do niekontrolowanych mdłości zsunąłem się na podłogę, obijając sobie boleśnie prawy pośladek. Przesuwając się do tyłu na rękach, zachowałem bezpieczną odległość od łóżka. Dopiero wówczas dostrzegłem zarys ciemnej postaci, która nerwowo poszukiwała w pobliżu włącznika światła. Na korytarzu usłyszałem donośne kroki i podniesione głosy; ktoś zmierzał tutaj truchtem, więc też po chwili drzwi zostały otwarte, a do pomieszczenia wparował Taeyang, a wraz za nim zaspany Daesung, który, jak mi się zdaje, nawet nie otworzył oczu od momentu opuszczenia miejsca spoczynku. W gruncie rzeczy i tak trudno to ustalić, bo jego oczy dość często sprawiają wrażenie wiecznie zamkniętych ze względu na silnie azjatycką urodę oraz skłonności do szczerzenia się.
       Jednak nie to było teraz najważniejsze. Nawet wyleciało mi z głowy czy sprawa z amuletem została już rozwikłana. Wpatrywałem się jak zahipnotyzowany w dziewczynę, która usiadła z gracją na skraju łóżka i spoglądała na mnie z góry, z istną iskrą gorzkiej nienawiści w oczach. Miała w sobie coś niewytłumaczalnie odpychającego, choć jeszcze nie do końca wiedziałem, a raczej nie rozumiałem co. I nie wiedziałem czy chcę się na tym poznać.
- Oh, Tabi... - zmieszał się Taeyang i przetarł zaspane oczy, najwyraźniej uspokojony, że to nic wielkiego, dlatego też dziękowałem Bogu, iż to nie Seungri przybył jako pierwszy, bo z rana już stałbym się obiektem do żartów. - Masz przyjemność poznać... naszą nową podopieczną, Jasmine Anderson. - wskazał ruchem ręki na ciemnowłosą.
       Wstałem z podłogi i odruchowo otrzepałem spodnie jakbym spodziewał się tumanów kurzu. Wysunąłem się w kierunku nieznajomej oraz wyciągnąłem zachęcająco rękę - nie chciałem tego tylko ze względu na dobre wychowanie, ale i też w ramach niemych przeprosin. Jej zimne i bezdenne niczym nocne niebo oczy zatrzymały się na dłoni, a następnie prześlizgnęły na moją twarz.
- Wybacz, ale nie mam w zwyczaju witać się z pedofilami. - odparła oschle na mój miły gest. KABOOM. Cofnąłem z zażenowaniem rękę i usłyszałem stłumiony chichot za moimi plecami. Trudno było mi pojąć absurdalność zaistniałej sytuacji. Nie wiedziałem skąd ta cała Jasmine się tutaj wzięłam i dlaczego sprawia tyle kłopotu już na samym starcie. Przez dłuższą chwilę byłem święcie przekonany, że wciąż trwam we śnie, ale intensywne spojrzenie nieznajomej wzbudzało we mnie autentyczne dreszcze zdegustowania. Nie rozumiałem dlaczego, gdzie, kiedy i jak - ale wiedziałem, że nie czeka mnie łatwa, pozbawiona nieprzyjemnych niespodzianek droga, a wyjątkowo wyboista i pełna fałszywych dziur. A przy okazji nareszcie dotarło do mnie, co w tej dziewczynie było takiego nieznośnie odrzucającego.
        Jej osobowość. 

*

SŁOWNICZEK;
Dongsaeng - młodsze rodzeństwo bądź bliski, młodszy przyjaciel
Hyung - odnosi się do starszego brata bądź przyjaciela i w ten sposób zwraca się chłopak do chłopaka.
maknae - najmłodszy w ekipie
Bingu - oznacza tyle co "głupi" albo inne tego typu określenia; T.O.P wręcz nie znosi tego przezwiska, ale zostało ogólnie przyjęte i będzie się często przewijać
"Aigoo!" - "O Boże!"


I tak oto zakończyła się moja praca nad rozdziałem pierwszym. 
Mam niespożyte pokłady weny, dlatego też na pewno nie poprzestanę na pierwszym rozdziale. W ogóle to jest pierwszy blog od dłuższego czasu, który tak naprawdę rzetelnie rozpoczęłam. Nie spodziewam się rzeszy fanów, ale mam głęboką nadzieję, że znajdą się osoby, dla których warto będzie to pisać. 
Jeśli ktoś się jeszcze nie zorientował, to klikając na zdjęcie poniżej możecie przejść do podstrony. Tak tylko mówię, jakby ktoś zechciał się połapać w bohaterach. 
A tymczasem zwijam manatki i wyjeżdżam na dwa tygodnie do Bułgarii.
Wątrobo, z góry - naprawdę Cię przepraszam.

I publikuję tą notkę ze względu na urodziny mojego ukochanego koreańskiego aktora, który zawładnął moim sercem wraz z pierwszą obejrzaną dramą.
Jang Keun Suk - wszystkiego NAJ, NAJ, NAJ! 
Nasz kochany Asia Prince. 
Obyś się nam za szybko nie zestarzał, wciąż ubóstwiał jedzenie, pozostał świetnym aktorem i znalazł sobie wymarzoną dziewczynę zamiast psa. No i nie nadwyrężał zdrowia przy tak napiętym harmonogramie. Dziękuję za wszystkie cudowne i mniej cudowne piosenki, niezastąpione filmy,  wzruszające dramy oraz bycie pięcioletnim sobą.
I TRULY LOVE YOU!
Saengil chukha hamnida!  


Kolejny rozdział pewnie 18 sierpnia, czyli - w urodziny GD.

Tacos rule,

6 komentarzy:

  1. Na początku chcę podziękować za komentarz na moim blogu. Nie lubię czytać o Koreańskich zespołach itp. (w ostateczności też mogę sobie wyobrazić kogoś innego na ich miejscu, prawda?), jednak widząc Twoją szczerą opinię u mnie - nie mogłam przejść obok, bez napisania własnej oceny tutaj.
    Zabij mnie, ale chyba nie zrozumiałam prologu. Był napisany dobrze, naprawdę pochłonęłam go, ale cóż... W każdym razie, kiedy ten chłopak naskoczył na TOP'a (?, i zaczął mieć te swoje przemyślenia to odniosłam wrażenie, że między tą dwójką coś było. Kurczę, mam tylko nadzieję, że nie będzie to gejowskie opowiadanie, bo tego to już bym nie zdzierżyła...
    W pierwszym rozdziale zaczęła się dopiero dla mnie czarna magia. Pojawiały się imiona, których w ogóle nie rozumiałam. Nie rozróżniałam. Naprawdę. Ugh, to chyba nie dla mnie.... W każdym razie na początku, kiedy zbili te lustro kłócili się, jak małe dzieci. Jeden przez drugiego, dopóki ktoś im nie przerwał. Potem kłótnie przerwał wyprowadzony z równowagi Deasung, który telefon - od którego praktycznie wszystko się zaczęło - wyrzucił przez okno. Osobiście bym się nieźle wkurzyła.
    Zastanawia mnie dlaczego po przebudzeniu zobaczył w swoim łóżku Dragona... Na szczęście pod koniec poznajemy dziewczynę, Jasmine, która będzie podopieczną chłopaków. Zastanawiam się tylko dlaczego na "dzień dobry" nazwała Tabiego "podefilem"? Dobrych manier to ta panna raczej nie zna ^^ Czuję, iż będą mieli z nią nie lada kłopoty.
    Pozdrawiam i życzę udanych wakacji w Bułgarii :)

    http://skradziony-czas.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Aha, w odpowiedzi na Twój komentarz: nie, opowiadanie nie ma nic wspólnego z 1D, poza Liamem, który wciela się w postać Kyle'a. Sama zauważyłam, że teraz jest od cholery opowiadań z nimi i po prostu 3/4 z nich w ogóle nie nadają się do publikowania, a co dopiero czytania.
    Z tego, co wiem imienia Savannah się nie odmienia, podobnie, jak innych imion zakończonych na "h", jak na przykład: Hannah, czy Noah.
    Mój Twitter został podany w zakładce, jednak mimo wszystko mój nick to: @nonariel :)

    OdpowiedzUsuń
  3. To niesamowite, że jedna informacja o nowym rozdziale potrafi tak człowieka uszczęśliwić. Ale to po prostu ta świadomość, że mogę poczytać o BIGBANG *,*. Sprawiłaś, że stałam się szczęśliwszym człowiekiem, poważnie! I wiedz, że masz dla kogo pisać, a ja jestem Twoją OGROMNĄ fanką i nie przeżyję jeśli kiedykolwiek zrezygnujesz z tej historii! ;c.
    Scenka pomiędzy Dragonem, a Seungri'm była genialna! Normalnie miałam przed oczami skamlającego VI i nie mogłam powstrzymać się od uśmiechu. Biedny Seungri zgubił telefon i od razu oskarża GD, że ten mu go zwinął. No bo kto inny wziąłby jego komórkę? W dodatku doszło do tego, że maknae poszedł przeszukać rzeczy GD, ale ten wydawał się tym niewzruszony. Ale i tak najlepszy był Taeyang, który w najlepsze drzemał sobie na kanapie xD. Twardy sen ma chłopak albo tak świetnie udaje :D. Niestety nasz biedny T.O.P nie mógł pozwolić sobie na sen. Ale tym razem to GD został pozbawiony telefonu. Bingu T.O.P - jak ja uwielbiam to określenie! Hahaha po prostu jest genialne i tyle! xD. Niestety próby wyrwania telefonu T.O.P skończyły się rozbitym czymś (?) i wybudzonym Taeyang'iem, który zerwał się, jakby spodziewając się bandytów. W dodatku chciał ich potraktować poduszką *hahaha*. Miałam ten widok przed oczami, normalnie coś cudownego *,*. Jakbym oglądała jakąś dramę z BIGBANG w roli głównej *,*. Ale przejdźmy dalej. Dopiero przybycie Seungri'ego wyjaśniło, dlaczego nikt się nie śmieje z zaistniałej sytuacji. Ooj, nasz Bingu T.O.P wpadł w tarapaty, a Daesung chyba popadnie w melancholię rozpaczy. Ale GD chciał się do wszystkiego przyznać?! :O Oczywiście uważam, że to bardzo szlachetne z jego strony i w ogóle, ale... czy on się naprawdę dobrze czuje? Po prostu chce wziąć całą winą na siebie? A T.O.P stał i w ogóle się nie odzywał... Ponadto uważam, że Seungri przegina z szorstkim traktowaniem Tabi! Co on do cholery sobie myśli?! W dodatku wybuchnęła niezła sprzeczka, ale Taeyang przerwał ją... wyrzucając telefon GD przez okno. Ten to ma tupet, nie powiem. I muszę przyznać, że bardzo, ale to bardzo go lubię! Tak samo, jak GD, któremu widać, że zależy na T.O.P. Szkoda tylko, że Tabi nie potrafi odezwać się, kiedy trzeba. Co się dzieje z tym chłopakiem? Ugh! tak być po prostu nie może... Mam nadzieję, że w końcu się ogarnie, bo na razie nie zdobył mojej większej sympatii. Wykraczając poza temat - naprawdę jestem ciekawa, co się stało z tym telefonem V.I.
    GD w łóżku T.O.P? Ciekawe jak się tam znalazł, ale rzeczywiście wybudzenie go jest jak walka z Chuckiem Norrisem *hahaha*. Ale muszę przyznać, że T.O.P w bardzo ciekawy sposób poznał nową podopieczną zespołu *hahaha*. Taeyang w tak spokojny, a zarazem zaspany przedstawił dziewczynę, Daesung stał nieopodal z zamkniętymi (rzeczywiście, Dae często wygląda, jakby miał zamknięte oczy xD) oczami. Nie rozumiem tylko, dlaczego Jasmine nazwała T.O.P pedofilem ==' Czy ona wie, co to w ogóle znaczy? Ponadto muszę przyznać, że ma bardzo nieznośną osobowość i równie jak T.O.P - odpycha mnie. Współczuję Bingu T.O.P podopiecznej, nie będzie miał z nią łatwo ;O. Ale muszę przyznać, że dobrałaś idealną dziewczynę do roli Jasmine! Jest dokładnie taka, jaką sobie wyobrażam.
    Kochana! Rozdział jest fenomenalny! Zakochałam się w tym opowiadaniu, Twoich bohaterach, stylu i całej fabule. Wszystko jest IDEALNE i dziękuję Ci za stworzenie takiego cuda z BIGBANG *,*. Życzę niekończącej się weny <3.

    OdpowiedzUsuń
  4. 18 sierpień już blisko <3 Odliczam dni do nowego rozdziału *,*.

    OdpowiedzUsuń
  5. http://echo-przeszlosci.blogspot.com/ zapraszam na rozdział pierwszy :).
    PS. Kochana nie wiem w jaki sposób informować Cię o nowych notkach... Byłabym wdzięczna gdybyś napisała. Przepraszam za spam pod tym cudownym rozdziałem :).

    OdpowiedzUsuń
  6. Korea*_*!
    Kocham ...kocham!
    I BIGBANG...ja nie wiem, co ich muzyka w sobie ma, że ich tak uwielbiam^^ Błagam cię informuj mnie o nowych notkach^^
    http://czarny-krag.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń