CHAPTER TWO
Głupi ma zawsze szczęście.

"Sztuką jest zro­zumieć milczenie." ~ Autor nieznany

     Śledziłem uważnym wzrokiem każdy jego ruch. Cała nasza piątka siedziała na obitej w czarną skórę kanapie jak na tureckim kazaniu i wpatrywała się w dyrektora wytwórni, który zgromadził nas tutaj w celu omówienia „ważnych, wymagających natychmiastowej reakcji” spraw, choć jeszcze dwa dni temu nalegał, abyśmy przez najbliższy tydzień nie pokazywali się mu na oczy, by spędzić ten czas w celach rekreacyjnych - albo raczej po prostu, żeby go nie wkurzać. Najwyraźniej wyjątkowe okoliczności nie pozwoliły na zrealizowanie tak obiecującej prośby. Goddamnit.
      Jeśli chodzi o Jasmine Anderson - dziewczynę, którą poznałem w wyjątkowo ekstrawagancki sposób, to sprawa została już wyjaśniona. Dzisiaj rano dowiedziałem się w końcu dlaczego w ogóle ją tam zastałem. W momencie, w którym G-Dragon zdecydował się pójść pozbierać resztki z jego komórki, miało się dopełnić nasze zgubne przeznaczenie - spotkał ją na schodach. Tak się miło złożyło, że właśnie zmierzała do naszego apartamentu, gdyż jakoś nie mogła się do niego dodzwonić - ciekawe z jakich przyczyn. Przybyła wedle umówionego dnia, ale okazało się, iż jej apartament nie jest jeszcze w pełni gotowy do użytku ze względu na awarię łazienki. Dlatego też GD zaoferował pomoc w postaci odstąpienia swojego pokoju na jedną, ale tylko jedną noc. Nic dziwnego, ponieważ był to chłopak o iście gołębim sercu, nawet jeśli jego specjalizacją było rapowanie i zdrowe opieprzanie innych.
     Co do amuletu - Daesung wrócił stosunkowo późno, dlatego dopiero rankiem mieliśmy na ten temat dyskusję. Uwierzcie mi, ale nie chcecie znać każdego szczegółu. I tak wystarczy sam fakt, że teraz prawie nikt z nas się do siebie nawzajem nie odzywa. Nawet słówkiem. A ja zaczynałem podejrzewać, że rozbicie tak cennej pamiątki mogło przynieść pecha. I właśnie dlatego spotkanie panny Anderson nie należało do czystego przypadku czy przykrego zrządzenia losu. To było mściwie zaplanowane. Czułem to całym ciałem.
      - Tabi, czy ty mnie w ogóle słuchasz?!
Dotarł do mnie głos dyrektora Jang'a, a następnie poczułem pstryknięcie centralnie w środek czoła. Zamrugałem nieprzytomnie, co do złudzenia przypominało moją bingu ekspresję i nerwowo skinąłem głową, chociaż nie miałem bladego pojęcia jakiej informacji właśnie udzielił nam nasz mentor. Spojrzałem po twarzach pozostałych, ale kompletnie nic nie dało się z nich wyczytać. Albo ja byłem w istocie zbyt tępy, by rozczytywać ludzkie emocje, nawet te wyeksponowane jak na otwartej dłoni.
- Panna Anderson obrała sobie za cel zredagowanie waszego codziennego życia, a następnie przekształcenie tego w scenariusz zdatny do stworzenia sensownego filmu. Jej ojciec jest szanowanym producentem muzycznym w Hollywood, dlatego też taka współpraca może się nam opłacić. Przy okazji to będzie dobre przygotowanie do waszego własnego filmu biograficznego, na który najwyższa pora! - oznajmił rozradowany na swój własny, niezrozumiały sposób i posłał koślawy uśmiech pod adresem siedzącej z boku dziewczyny. Ona go nie odwzajemniła, a jej twarz wydawał się być niczym wykonana z porcelany, gdyż ubrana była wiecznie w tylko jedną, niezmienną emocję - tzw. patetyczną obojętność.
- Film biograficzny? Przecież jeszcze nie umieramy... - odezwał się niespodziewanie Seungri, na co Dragon machnął niecierpliwie ręką.
- Ciesz się, że w ogóle mamy taką możliwość. Poza tym, jeśli to zadowoli naszych fanów, nie widzę żadnych przeciwwskazań. Jeżeli coś ci nie pasuje, to nikt nie twierdzi, że też musisz w nim wystąpić. - ofuknął go Jiyong, odwracając głowę w przeciwnym kierunku, bo akurat tak się złożyło, że zajmował miejsce tuż obok niego.
Seungri zrezygnował z odpyskowania pod naporem wrogiego spojrzenia dyrektora. Nasze stosunki stały się napięte od jakiegoś czasu, ale było to spowodowane presją oraz nieopartą, wręcz chorobliwą chęcią wydania nowego albumu, nawet jeśli GD miał poważny zastój w twórczości. Czasami zamykał się na całe dnie, namiętnie próbując coś wymyślić, podczas gdy najciekawsze pomysły przychodziły mu do głowy w całkiem prozaicznych, często uczęszczanych przez niego miejscach.
- Skoro nie ma żadnego sprzeciwu, uważam tą sprawę za zamkniętą. TOP, dopilnuj, aby nasz gość nie musiał składać skargi na wasze zachowanie. - Surowe spojrzenie dyrektora spoczęło na mnie, choć usta wykrzywione były w uśmiechu godnym dobrego wujka.
- Co? Dlaczego ja?
Że niby to ja mam pilnować jej spraw, skoro sam nie ogarniam własnego życia?
- Dosłownie chwilę temu wszystko wytłumaczyłem. - zirytował się mężczyzna do tego stopnia, że niemal widziałem pulsującą niebezpiecznie żyłę na jego skroni. - Od dzisiaj jesteś mentorem panny Anderson. W twoich rękach spoczywa obowiązek dopilnowania, by projekt został ukończony. Ona sama dokonała takiego wyboru. Co prawda nie do końca to pochwalam i wciąż uważam, że lider zespołu bardziej się nadaje... - rzucił ostrzegawcze spojrzenie w kierunku dziewczyny, a ja usilnie puściłem to mimo uszu. - Ale nie mam upoważnienie do przeciwstawienia się tej decyzji. W dodatku GD i tak już mam dużo na głowie. Także sprawuj się jak należy, Seunghyun!
- To nawet dobry test dla Tabi'ego. - odezwał się Taeyang, na co pozostali skinęli głowami.
- To nie ma być test. - rozległ się stanowczy głos z pozornie oddalonego od nas fotela.
Spojrzałem w tamtą stronę i nie mogłem wręcz wyrazić zdumienia na widok dziewczyny. Uśmiechniętej dziewczyny. I zapewne w tej oto chwili wyobrażacie sobie serdecznie rozbawioną piękność - ja widziałem jedynie diablicę z wykrzywionymi ustami godnymi przerażającej twarzy klauna. Nie znałem jej jeszcze, ale nasz początek nie wróżył nic dobrego.
- Chcę was poznać bliżej. Sądzę, że wasz zespół to naprawdę dobry materiał na scenariusz. - Jej głos był nadzwyczaj ciepły i stosunkowo dziewczęcy.
- Skoro o tym mowa, muszę wracać do pracy. Piosenki się same nie napiszą. Daesung, idziemy. - oznajmił G-Dragon, wstając ze swojego miejsca i przy okazji chwytając za rękaw najbardziej milczącego w ostatnich dniach członka zespołu, po czym w przeciągu dziesięciu sekund opuścili pomieszczenie.
- Ta, ja też mam parę ciekawych spraw do załatwienia. - Seungri przeciągnął się leniwie na swoim miejscu i poszedł w ślady pozostałych, a zaraz za nim podążył dyrektor, mamrocząc coś o niezdyscyplinowaniu oraz przy okazji nakazując nam, byśmy w trybie natychmiastowym opuścili jego gabinet.
       Pozostaliśmy w trójkę - Jasmine, Taeyang i ja. Ona wpatrywała się uważnie we mnie, Taeyang w nią, z kolei ja obserwowałem sufit. Wyjątkowo niewygodna sytuacja. Jak już mówiłem, nie przywykłem do patrzenia ludziom w oczy. Bałem się poznawać ich dusze i nie chciałem, by oni dopatrywali się słabości w moich. To byłaby nieuczciwa wymiana, niewarta swojej wagi.
     Wstałem, tknięty jakimś niewyjaśnionym uczuciem. Ruszyłem do drzwi, ale nie bardzo wiedziałem co zamierzam zrobić. Była to forma ucieczki - zawsze uciekałem, już nawet jako dziecko. Kiedy robiło się trudno, lądowałem na kolanach mamy. Tam zawsze czułem się bezpiecznie. I nie, nie bałem się do tego przyznać.
- Hyung - dobiegł mnie głos Taeyang'a nim wydostałem się z pomieszczenia, dlatego na chwilę zerknąłem przez ramię, ale mój wzrok zatrzymał się na Jasmine. - Nie zawiedź nas tym razem.
     Wtedy jeszcze nie rozumiałem o co mu chodziło ani dlaczego miałby mnie pouczać, ale doskonale pamiętam co wtedy pomyślałem.
        Jestem bingu TOP i właśnie dostałem przepustkę do samego piekła.

*

     Ten moment w twoim życiu, kiedy czujesz się bardziej żałośnie niż Bridget Jones i myślisz, że nie zasługujesz nawet na garnituru od Alexandra McQueena... A wszystko to możesz zawdzięczać tylko jednej osobie, jednemu marnemu istnieniu.
     Jasmine Anderson wpasowała się idealnie w wyobrażenie niesfornej podopiecznej. Pojawiała się i znikała, a każda z tych opcji była równie koszmarna, bo nigdy nie wiedziałeś na czym cię przyłapie. Minął dopiero drugi dzień, a ona już zdążyła dojść do ewidentnego wniosku kto jaką rolę odgrywa w naszej nieoficjalnej rodzinie. Nie wydaje mi się, aby do któregokolwiek z nas zapałała szczególną sympatią - traktowała to jako formalności i szczerze wątpiłem, żeby cokolwiek się zmieniło do końca jej pobytu. A raczej miałem nadzieję, że nic, ale to absolutnie nic nie nakłoni mnie do przyjaźni z nią. Wiedziała nadzwyczaj dużo na temat naszego zespołu od strony technicznej, ale nie omieszkała napomknąć, że nasza muzyka przypomina jej rąbanie drzewa tępym tasakiem czy coś równie żałośnie ubliżającego. W ciągu jednego dnia zdążyła wepchnąć Daesunga w kolejny depresyjny dół, wypytując go otwarcie o szczegóły wypadku, który spowodował zaledwie kilka miesięcy temu i w którego wyniku znalazła się również ofiara śmiertelna. Nawet Taeyang nie nakłonił go do otworzenia drzwi przez resztę dnia.
       Poza tym czuwała nad GD, kiedy ten próbował skupić się na tworzeniu linii melodycznej do pierwszy wersów nowej piosenki. Zadziwiające, że szło mu to tak opornie jak wtaczanie głazu Syzyfowi. Drażniła go jej obecność, ale silił się na uprzejmości. Chciała go wypytywać o delikatniejsze sprawy, jednak nie dał się zwieść i udzielał wymijających odpowiedzi. Ponadto przyłapała Seungri na oglądaniu pornosów, choć nawet my nigdy dotychczas nie widzieliśmy tego na własne oczy. Zasadniczo wtykała nos wszędzie, gdzie nie powinna. I wiedziałem też, że przyjdzie pora na mnie.
        Szkoda, że tak szybko.
     Błysk flesza oszołomił mnie na chwilę. Zamrugałem zaskoczony, wytrącony z równowagi, próbując odnaleźć rękawy swojej bluzy, w której pospiesznie wpychałem ramiona.
- Pięknie. Perfekcyjny, uwielbiany przez setki małolatów i pełen tajemnicy TOP w swojej naturalnej scenerii. Wyraz twarzy adekwatny do moich oczekiwań... czyli wyjątkowo bezmyślny.
Skierowałem oczy ku górze, przygładzając pospiesznie zmierzwione włosy i odszukałem wzrokiem najmniej pożądaną w tej chwili dziewczynę. Ściskała w dłoni lustrzankę Nikona i z satysfakcją wpatrywała się w niewielki ekranik, gdzie wyświetlało się dopiero co zrobione zdjęcie. Dziękowałem wszystkich bogom z najróżniejszych religii, nawet 72 dziewicom, za to, że nie wpuścili jej do środka chwilę wcześniej, kiedy zakładałem luźny t-shirt i zmieniałem spodnie.
- Nie chcę być nieuprzejmy, ale nie przypominam sobie, bym pozwolił ci tutaj wejść. - wypaliłem zanim zdążyłem wymienić przynajmniej pięć powodów dlaczego nie powinienem tego robić.
Jednak Jasmine już nie była zainteresowania moją osobą i zaczęła przechadzać się po moim tymczasowym pokoju. Mieszkaliśmy tutaj ze względu na swego rodzaju urlop, który otrzymaliśmy od wytwórni, gdyż ostatni rok nie był dla nas szczególnie szczęśliwy i według „sił wyższych” należał nam się odpoczynek.
- Nie należysz do szczególnie schludnych osób. - Butem kopnęła leżący na podłodze podkoszulek, który odrzuciłem dosłownie chwilę temu. - To niedobrze, ponieważ ja cenię sobie porządek i mój facet musi utrzymywać nieskazitelną czystość.
- Nieszczególnie mi przykro, że nie spełniam twoich wymagań. Nie mam w planach startować na miejsce twojego ukochanego.
- O to nie się nie martw. Na mojej liście potencjalnych kandydatów... Cóż, właściwie to nawet się na niej nie znajdujesz. - spojrzała na mnie przez ramię ze sztucznym uśmieszkiem, który szybko zniknął z jej warg.
Mamo, gdzie jesteś?
- Ale nie o tym chciałam z tobą porozmawiać, Terry czy jak cię tam zwą.
- Moje przezwisko to TOP albo Tabi. Niegdyś Tempo, ale raczej wyszło z użycia. Od ciebie zależy, którego będziesz używać. - wzruszyłem lekceważąco ramionami. I tak wiedziałem, że wypowiadanie mojego imienia w jej wykonaniu będzie przyprawiać mnie o bliskie gorączce dreszcze.
- Oh, miło mi. Przyjaciele mówią mi Jazi, ale wolę, abyś ty nazywał mnie Jasmine. Nie miej mi tego za złe, po prostu nieszczególnie cię polubiłam. - odparła otwarcie, ale nie zamierzała pozostawiać większej luki po swoich słowach, od razu przechodząc do sedna sprawy. - A teraz, jeśli pozwolisz, zadam ci trzy pytania.
      Nie wiem kiedy i jak, ale za jej sprawą, usiadłem na łóżku, a ona sama zajęła miejsce na fotelu, uprzednio spychając z niego warstwę ubrań, które wyciągałem pośpiesznie z garderoby, gdy szukałem czegoś w miarę odpowiedniego. Wierzcie czy nie, ale tak - mam świra na punkcie ubrań i wyrabiania własnego stylu.
        Spojrzałem nieufnie na ściskany w jej dłoni aparat, jakby ona sama miała zamiar wykorzystać go jako broń przeciwko mnie. Jednak nie za bardzo przejęła się moim wyrazem twarzy.
- Tak więc pierwsze pytanie. Jak to jest być tym głupim?
Pustka w mojej głowie wypełniła się na chwilę uczuciem zmieszania, a następnie jawnego upokorzenia, a nie minęło pięć sekund, kiedy ponownie oślepił mnie błysk flesza.
- Ta mina mówi wszystko. W takim razie drugie pytanie - jak to jest być najstarszym członkiem zespołu, a a zarazem dawać się wodzić za nos bandzie dzieciaków?
Zmarszczyłem czoło, tym razem w akcie oburzenia, bo wciąż kotłowały się we mnie emocje po jej wcześniejszej akcji. Znów zamknąłem odruchowo oczy, kiedy nacisnęła odpowiedni guzik, uwalniając flesz po raz trzeci tego wieczoru.
- Chyba nie jesteś zbyt rozmowny. Trudno. Pora na ostatnie pytanie.
Tym razem przybliżyła aparat do twarzy w pełnej gotowości. Postanowiłem milczeć, całkowicie pewny, że kolejne jej pytanie będzie równie poniżające co poprzednie. Kącik ust jej zadrgał, a milczenie nadało dramatycznego wydźwięku.
- Czy byłbyś w stanie sprzedać swoich przyjaciół w imię czegoś większego?
      Tym razem obyło się bez flesza. Opuściła rękę, a w jej ciemnych, przypominających burzliwe niebo oczach pojawiło się coś nowego, niesprecyzowanego, trudnego do opisania słowami. Trwało to ułamek sekundy, bo po chwili odgarnęła włosy pełnym królewskiej gracji ruchem.
- Nawet nie masz bladego pojęcia jak bardzo jesteśmy do siebie podobni, Tabi.

*

       Kim jestem? Jaki jestem? Dlaczego tutaj jestem? Kim byłem? Kim będę? Gdzie będę? Co zrobię? Co będzie? A co jeśli mnie tam jednak nie będzie? Co jeśli zniknę? W takim razie jak zniknę? Z kim? Gdzie? I kiedy? Jak długo to potrwa? Czego będę żałować? Czy czegokolwiek mi będzie brakować? Co mnie ominie? Na co zmarnuję czas? Na co nie starczy mi czasu?
         Dlaczego ja? Dlaczego to ja zostałem wybrany, by żyć i być tutaj? Dlaczego tak łatwo umrzeć, a tak trudno znaleźć sposób na życie? Dlaczego tu jestem?
        To zadziwiające i zarazem przerażające, że tak łatwo przychodzi funkcjonowanie za dnia, podczas gdy noc odkrywa wszystkie twoje najgłębsze lęki. I choć pocieszałem się myślą o kolejnym dniu, nie mogłem zapomnieć o tym minionym. Mijały godziny, a ja wciąż na świeżo wracałem do słów Jasmine. Zirytowany potargałem włosy i spojrzałem wojowniczo na oświetlony blaskiem księżyca sufit.
- Nawet nie masz bladego pojęcia jak bardzo się mylisz, Jasmine Anderson.

*


Saengil chukha hamnida, G-Dragon!
Czyli prostu wszystkiego NAJ, NAJ, NAJ.
Żadne słowa nie są w stanie opisać jak bardzo Cię kocham, jak bardzo życzę Ci zdrowia i szczęścia, i dalszego pomyślnego funkcjonowania w tym ostro poje...chanym świecie. Obyś dalej śmiał się tak cudownie i już nigdy więcej nie doprowadził do kolejnych „życiowych kolizji”. Obyś dalej świecił przykładem i pozostał naszą gwiazdą czy też ikoną mody.
HAPPY BIRTHDAY TO YOU! :3


I przy okazji - toż to dzisiaj jest szósta rocznica BIG BANG!
Mamy podwójną uroczystość i obydwie równie ważne dla wszystkich wiernych VIPów. Co ja mogę życzyć całemu BIG BANG? Po prostu bądźcie dla nas i dla siebie. Tak jak dotychczas.

I tyle z rozdziału.
Kolejny zapewne w przeciągu kolejnych dwóch tygodni. Jednak nic nie mogę obiecać - równie dobrze może się pojawić szybciej albo nawet później. Jeśli chodzi o ten rozdział, to należy on do przejściowych. Za wcześnie na coś konkretnego, po prostu jest on w dużej mierze wyjaśniający oraz wprowadzający pewne szczegóły... Ale hola! Nie mogę wam powiedzieć. I przy okazji dla niektórych jest małą wskazówką do połapania się w kwestii specyfiki imion oraz przezwisk. Mam nadzieję, że to nikogo nie zraża.
A tak nawiasem mówiąc - nie polecam bułgarskiego jedzenia.

Tacos rule,
  

11 komentarzy:

  1. Pojawił się rozdział, pojawił się rozdział! *taniec radości* <3. Wrócę z komentarzem popołudniu, bo teraz oczy mi się zamykają, ale dołączam się do życzeń <3.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przesyłam im wszystkiego NAJ! ^^
    Oj, oj robi się coraz ciekawiej^^ Jasmine dała mu do myślenia:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem w końcu *,*.
    A więc wszystko jasne. Jasmine spędziła noc w pokoju GD dzięki jego gołębim sercu. Ach, cóż za dżentelmen! Złoty chłopak *,*. Wyobrażenie tego, co działo się, gdy Daesung poznał prawdę o stłuczonym amulecie... rozbawiła mnie i przeraziła jednocześnie. Może T.O.P ma racje co do tego, że teraz ciąży nad nimi klątwa - w postaci Jasmine. Kurcze, obojętność tej dziewczyny mnie naprawdę irytuje. Mogłaby okazać choć niewielkie emocje! Ale... jaki był mój szok, gdy okazało się, że Jasmine sama wybrała T.O.P na swojego mentora! :O. Myślałam, że mi oczy z orbit wyjdą! Ponadto ta dziewczyna się uśmiechała! Od razu pomyślałam: "T.O.P - no to masz chłopie przewalone!". Chłopak zapewne pomyślał to samo, biorąc pod uwagę fakt, jak zinterpretował uśmiech Jasmine. Będzie się działo, oj będzie. Oby Seunghyun nie zawiódł Taeyanga i reszty grupy, ale jak to on pomyślał: "Jestem bingu TOP i właśnie dostałem przepustkę do samego piekła". Cóż... chyba wszystko jasne.
    Jasmine uważa, że piosenki BIGBANG przypominają jej rąbaniem tasakiem?! Czy ona do cholery ma słuch?! Co za irytująca dziewucha, no ja nie mogę! Złapałabym za te jej długaśne kudły i umyła nimi wszystkie podłogi w domu chłopaków! Może to by ją czegoś nauczyło! Ponadto jak mogła wypytywać Daesunga o szczegóły wypadku?! Czy ona nie ma serca?! Albo chociaż sumienia?! Biedny D-Lite. Naprawdę ciężko przeżywa tę całą sytuację, a teraz musi znosić taką ciekawską idiotkę, która wtyka nos tam, gdzie nie powinna. Przez nią GD nie potrafił skupić się na tworzeniu piosenek, a Seungri... cóż... pornosy to zło xD.
    Na miejscu T.O.P wywaliłabym Jasmine z pokoju na zbity pysk. Niestety ten musi się powstrzymywać... W dodatku ta jędza nawet nie wie, jak mówią na Tabi! Co za kretynka -,-. W dodatku zachowuje się tak, jakby wszystkie rozumy pozjadała, a tak naprawdę gówno wie za przeproszeniem. Oj, ta dziewczyna nie chciałaby się ze mną spotkać twarzą w twarz. Z pewnością nie byłabym tak cierpliwa, jak nasi chłopcy -,-. I bardzo cieszy mnie fakt, że T.O.P nie znajduje się na liście jej kandydatów. Wątpię, by jakikolwiek chłopak chciałby się na niej znaleźć. Osobiście wolałabym skoczyć z okna, niż poślubić taką jędze. Ponadto co to za durne pytania?! Dlaczego Seunghyun dał jej się tak poniżać?! Powinien coś powiedzieć! Rzucić jakąś sarkastyczną uwagę, ale ten w ogóle się nie odzywał! No co za krowa z tej Jasmine, nie wierzę! Zniszczyć ją! ZGŁADZIĆ! Jeszcze powie, że Tabi nawet nie wie, jak bardzo są do siebie podobni, pf! Chyba jej się coś pomyliło! Choć muszę przyznać, że to ostatnie pytanie nieco mnie zaniepokoiło... Czy T.O.P byłby w stanie sprzedać własnych przyjaciół? Nie. Nie wierzę w to. Nie chcę w to wierzyć... Mam ogromną nadzieję, że słowa zakańczające rozdział są prawdziwe. Że Jasmine się myli. Wierzę, że T.O.P jej to udowodni, a wtedy ta jędza zostawi go w spokoju i zrozumie, że nie postradała wszystkich rozumów! Naprawdę jej nie cierpię! -,-
    Ach, nawet nie wiesz, jak ogromną miłością darzę to opowiadanie *____________*. Jest fenomenalne pod każdym względem. Ponadto piszesz o moim ukochanym zespole, a to sprawia, że staje się najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi! Dziękuję Ci za stworzenie tej historii <3. Życzę niekończącej się weny i z utęsknieniem czekam na nowość. Annjong-higesejo! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hm...przeczytałam prolog, a także obydwa rozdziały. Nie chcę Ci mydlić oczu, dlatego powiem szczerze - nie przepadam za opowiadaniami o prawdziwych zespołach, jakichkolwiek gwiazdach itp. Gustuję raczej w historiach o wampirach, demonach, mordercach czy romansach (ale tylko i wyłącznie kiedy bohaterowie są wymyśleni). Przykro mi bardzo. No, ale coż. O gustach się raczej nie dyskutuje, a nie chcę Ci mowić, że mi się podobało, gdyż uważam, że swoje zdanie powinno się otwarcie wyrażać. Nie miej mi tego za złe, wręcz przeciwnie. Jeśli to lubisz, podoba Ci się to - to pisz dalej, bo widze, że masz kilku wiernych czytelników. ;]

    Chciałabym tylko się dowiedzieć, czy informować Cię o kolejnych rozdziałach na moim blogu, który jak widziałam po komentarzu raczej Cię zaciekawił. Nie wiem czy nadal będziesz czytać moje opowiadanie skoro ja wyraziłam niechęć co do twojego, dlatego chciałabym się dowiedzieć.

    Pozdrawiam i życzę weny ;]

    www.love-a-winner.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Twoje opowiadanie baaardzo mi się podoba ;). Poza tym świetny szablon ;). W szczególności to zdjęcie poniżej xD.Dodałam Twoje blogi do linek i mam nadzieję, że nie udusisz mnie jeśli będę cię informować D. Ach, prawie bym zapomniała. Koniecznie informuj mnie o nowych rozdziałach - zarówno na tym blogu jak i tam, gdzie napisałaś dopiero prolog ;D. Nie wyobrażam sobie, gdybym przegapiła pierwszy rozdział X.X! Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo dziękuję, że mimo wszystko nadal masz chęci na czytanie mojego opowiadania. ;] To wiele dla mnie znaczy.
    Mówisz, że nie lubisz spamu - akceptuję to, dlatego też nie będę Cię informować o kolejnych rozdziałach. Jeśli uznasz, że już czas po prostu sama zajrzyj i przeczytaj. Rozdziały będą pojawiać się co tydzień lub co dwa tygodnie.

    Jednak gdy już piszę, to przy okazji napiszę, że na moim blogu pojawił się 6 już rozdział.

    www.love-a-winner.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej. Dziękuję za interesujący komentarz na moim blogu i chciałabym cię zapytać, o co konkretnie ci chodziło, gdy napisałaś, że nie chcesz być informowana o nowych rozdziałach przez spam? Mam cię informować przez gg czy coś takiego? Wiesz, jak chcesz, to możesz sobie dodać mój blog do 'obserwowanych' i na twoim pulpicie nawigacyjnym same będą się pojawiały informacje o nowych publikacjach.
    Pozdrawiam.

    egoizm-we-dwoje.blogspot

    OdpowiedzUsuń
  8. Opowiadanie straszliwie wciągające, inne, oryginalne, interesujące i przyjemne w czytaniu! Nigdy wcześniej nie spotkałam się z tego typu tekstem, tego typu imionami, jak mniemam japońskimi, tak? Podoba mi się, naprawdę.

    Pozdrawiam i zapraszam do siebie:
    marsz-mendelsona.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Przepraszam w takim razie, ale japoński jest dość podobny do koreańskiego! ;) Przepraszam też, że mój komentarz nie jest nawet w 1/5 tak dogłębny jak Twój, ale jestem raczej słaba w komentowaniach, bardziej kiedy coś mi się nie podoba, wtedy potrafię analizować, a tutaj jest sytuacja przeciwna.

    Oczywiście, informuj mnie! :))
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  10. Dziękuję za pozostawienie opinii o moim opowiadaniu ;) Zapoznałam się też z Twoim i bardzo mi się podoba, jeszcze nie mogę połapać się w tych wszystkich imionach, dlatego pozwól, że będę na razie pisać ogólnikami ;) Piszesz bardzo lekko i miło się czyta. Jasmine denerwuje mnie swoim zachowaniem, udawaną obojętnością i tym, że sama wybrała T.O.P na swojego mentora -.- Chłopaki powinni mieć wreszcie trochę wytchnienia, tacy młodzi i już biografia i filmy? :O Rozumiem, że są dżentelmenami i nie potrafią spławić tej jędzy. Mówisz, że nie polecasz bułgarskiego jedzenia? Moja siostra była w Bułgarii w tym roku na obozie i też bardzo narzekała. Na śniadanie cały czas dostawali parówki w różnych postaciach xd Proszę, informuj mnie o nowych rozdziałach :) Pozdrawiam serdecznie. www.weasley-diary.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Mdleje nad boskością szablonu *_________*

    OdpowiedzUsuń